Minecraft: Story Mode – recenzja gry
Data premiery w Polsce: 14 października 2015Gry Telltale Games wyrastają niczym grzyby po deszczu. Po Game of Thrones kalifornijskie studio wzięło na warsztat markę Minecraft. Recenzujemy pudełkowe wydanie gry.
Gry Telltale Games wyrastają niczym grzyby po deszczu. Po Game of Thrones kalifornijskie studio wzięło na warsztat markę Minecraft. Recenzujemy pudełkowe wydanie gry.
Telltale Games jest mało kreatywnym studiem - bierze gotowy materiał źródłowy i wplata weń historyjkę, która porywa graczy. Tak było do tej pory. Przy adaptacji klockowego świata Minecraft w grze pt. Minecraft: Story Mode twórcy musieli się troszkę bardziej napracować. No bo o co chodzi w Minecraftcie? Chyba nie chcieliśmy kolejnej gry o budowaniu świata? Zresztą dopisek w tytule by się wówczas kłócił z założeniami, tak więc jest fabuła. Własna, stworzona i wymyślona przez Telltale Games. Czy dobra? Przekonamy się, gdy ukażą się wszystkie z pięciu zaplanowanych odcinków. Na razie ograłem trzy z nich - jest dobrze, ale bez zachwytów.
Materiał źródłowy jest bardo ubogi, koszmarny pod względem graficznym, ale z jakichś ciągle niezrozumiałych dla mnie powodów cieszy się niesłabnącą popularnością i cały czas rosnącą oglądalnością na kanałach YouTube. Fani brzydoty oferowanej przez grę Microsoftu będą zachwyceni – pikseloza w Minecraft: Story Mode równa jest tej z oryginału. Telltale odrobiło zadanie domowe i przeniosło najbardziej wiernie, jak to możliwe, świat zbudowany z sześcianów do swej gry. Plus dla nich, bo pozostawanie wierności oryginałowi zawsze odbierane jest pozytywnie (gorzej, jeśli rzeczony oryginał się nie podoba). Otoczenie i konstrukcja świata nie odbiegają znacząco od tego, co już doskonale znamy z materiału źródłowego, ale postacie już tak. Z racji wprowadzenia dialogów, scenariusza i przerywników potrzebny był kompromis pomiędzy źródłem a czymś, do czego Tellatle Games nas już przyzwyczaiło. Modele postaci są bardziej rozbudowane niż w Minecraftcie, ale nadal utrzymane są w charakterystycznym dla tamtej gry układzie bloczków/sześcianów.
Kwestią wspólną dla wszystkich wydanych do tej pory odcinków jest minimalistyczna przemoc w kreskówkowym wydaniu. Widać, że w przypadku Minecraft: Story Mode twórcy postanowili zrobić ukłon w kierunku całej rodziny, a nie dorosłego odbiorcy. W grze brakuje również wulgaryzmów czy nieprzyjemnych zwrotów językowych, z którymi do tej pory spotykaliśmy się w grach tego studia. Drugą istotną zmianą w stosunku do wcześniejszych gier jest humor - sytuacyjny, co prawda, ale przystępny i zjadliwy.
Odcinek 1. The Order of the Stone
Pilot nowego serialu Telltale Games to swoiste wprowadzenie do historii. Główna oś rozgrywki w nim prowadzona jest w świecie realnym, w którym Jesse – nasz bohater – wraz z grupką kilku przyjaciół przygotowuje się do dorocznego konkursu na najbardziej ambitny projekt budowlany. Splot niefortunnych wypadków sprawia, że paczka trzymająca sztamę znajduje się w niewłaściwym miejscu o nieodpowiednim czasie. W ten sposób przechodzimy do właściwej historii, która rozgrywa się na przestrzeni kolejnych odcinków gry. Jej celem jest odnalezienie i zjednoczenie tytułowego Zakonu Kamienia (The Order of the Stone), z pomocą którego ekipa nieopierzonych bohaterów uratuje świat przed panoszącym się złem. Zatem trzon historii nie stanowi już zagadki - teraz trzeba ją tyko dobrze poprowadzić i powinniśmy otrzymać produkt na miarę innych gier Telltale Games.
To właśnie w The Order of the Stone poznajemy podstawy i tajniki prowadzenia rozgrywki w Minecraft: Story Mode. Gra garściami czerpie z QTE, ale w przypadku tej produkcji mamy do czynienia nie tylko z masochistycznym wciskaniem konkretnych przycisków w trakcie walki. Quick Time Events w Minecraft: Story Mode to także, a może przede wszystkim mashowanie przycisków podczas konstruowania elementów. W końcu produkcja Telltale Games musi mieć więcej powiązań z Minecraftem niż tylko koszmarną grafikę (ale wierną oryginałowi). Inne nawiązanie do pierwowzoru to warsztat, w którym przychodzi graczom połączyć wybrane elementy i tworzyć za ich pośrednictwem przydatne w rozgrywce przedmioty.
Pilot gry okazuje się produkcją lepszą, niż można by się tego spodziewać. Nawet osoby, które nie mogą przetrawić fenomenu Minecraft, będą się przy nim doskonale bawiły.
Odcinek 2. Assembly Required
W drugim odcinku kontynuujemy przygodę przerwaną w pilocie. Niestety akcja nie jest tak wartka jak wcześniej. Tutaj czeka graczy decyzja, od której nie ma odwrotu. Na początku odcinka gracz staje przed wyborem: musi zdecydować, którą podążyć ścieżką. Niestety w tym miejscu po raz pierwszy przekonujemy się, że wybory, których dokonaliśmy, są iluzoryczne.
Drugi epizod ciągnie się mozolnie. Nie oferuje tyle ciekawych rozwiązań co pilotowa część opowieści. Assembly Required jest dość nudny, ale na szczęście krótki. Mija szybko, dzięki czemu można natychmiast zabrać się za znacznie lepszą, trzecią część gry.
Odcinek 3. The Last Place You Look
Na szczęście moje obawy nie miały odzwierciedlenia w rzeczywistości. Trzecia część Minecraft: Story Mode to kawałek porządnego kodu. Przechodzimy go z zainteresowaniem, oferuje różnorodność i wzbudza ciekawość, jak to było w pilocie nowego serialu Telltale Games.
W tym odcinku mamy do roboty więcej niż w drugim. Już sama sekwencja otwierająca pokazuje, że jest lepiej, ciekawiej i bardziej interesująco. Zawodu nie ma, a to najważniejsze. The Last Place You Look stawia na akcję, której brakowało w Assembly Required. Również wątek fabularny jest pchnięty do przodu, przez co nie można narzekać na nudę.
Oczywiście akcja w Minecraft: Story Mode to pojęcie mocno naciągane, bo ogranicza się jedynie do intensyfikacji QTE, które nie jest szczególnie wymagające. Zresztą w której grze tego developera takie sekwencje były wymagające? No właśnie. Zawalenie jednej czy dwóch nie oznacza od razu końca gry i ponownego przejścia fragmentu planszy. Trzeba być niesamowitą niezdarą, żeby do tego doprowadzić.
Minecraft: Story Mode – Episode 3 - The Last Place You Look wnosi do gry odrobinę więcej dramaturgii. Wybory, których musimy dokonać, sprawiają wrażenie trudnych do podjęcia. Szczególnie te, przed którymi stajemy w ostatnich momentach odcinka.
Daleko mi jednak do tego, aby tę część gry nazwać najlepszą z dotychczas wydanych. Jest dobra, na takim samym poziomie jak pilot. Na pewno dzięki The Last Place You Look historia przedstawiona w grze wróciła na właściwe tory. Życzyłbym sobie więcej taki odcinków, które dawkują nam humor, akcję i co najważniejsze – historię. Wraz z tym odcinkiem tytuł ponownie zagościł na mej prywatnej liście gier, które należy ograć w pierwszej kolejności. Mam nadzieję, że z następnymi odcinkami będzie tylko lepiej.
Odcinek 4. A Block and a Hard Place
No i stało się. Słowa sprzed kilku tygodni, w których życzyłem wszystkim, żeby historia gry trzymała właściwe tory zeszła na dalszy plan. Odcinek jest króciutki, ale intensywny. Niestety - również sporo przegadany. Ta odsłona Minecraft: Story Mode zaczyna się dokładnie tam, gdzie zakończył się poprzedni epizod. Jessie i przyjaciele w końcu muszą zmierzyć się z Wither Storm, głównym złem całej serii.
Zdawać by się mogło, że to już koniec, że 4. odcinek daje odpowiedzi na wszelkie pytania, wyjaśnia wszystko od A do Z. Tym bardziej, że zwieńczeniem epizodu jest... walka z głównym bossem gry. W dodatku zakończona powodzeniem. Grupka przyjaciół z dodatkowym wsparciem (różnym w zależności od tego, jakie wybory dokonaliście od tej pory) rozpoczyna wędrówkę do swej krainy, w której wszystko się zaczęło. I wiecie co, docierają tam.
Oczywiście nie mogło zabraknąć ckliwych momentów - tych doskonale znanych graczom zaznajomionym z produkcjami Telltale Games. Niemniej, jest to wciąż produkcja dedykowana raczej tym najmłodszym graczom, zatem nie spodziewajcie się gorszących momentów. Niemniej, nasuwa się jedno zasadnicze pytanie? Skoro wszystko, co mieliśmy do zrobienia w Minecraft: Story Mode już wykonaliśmy do odcinka 4., to czym twórcy nas zaskoczą w kolejnym, finałowym odcinku gry?, którego premiera odbędzie się pod koniec marca?
Odcinek 5. Order of the Stone
Wreszcie upragniony finał! Nie, bo nie mogłem się jego doczekać, ale dlatego, że już jestem zmęczony tą przygodą. Ale zanim do właściwej recenzji odcinka przejdę małą niespodzianka. Telltale Games zapowiedziało, że finał, to tak naprawdę nie finał, bo będą kolejne odcinki. Oczywiście nie za darmo, a za żywą gotówkę. Dopiero po wykupieniu kolejnych 3. odcinków poznamy prawdziwe zakończenie tej opowieści. Słabe to i mocno bije w reputację firmy. Nagle z 5 odcinków, przed zapowiedzią finału, taka informacja? Nieładnie, oj bardzo nieładnie Telltale.
Na premierę tego odcinka musieliśmy czekać dłużej, niż łącznie na ukazanie się epizodów 1-4. To daje do myślenia. Najprawdopodobniej było to spowodowane zmianami w scenariuszu, żeby ten zazębiał się nowymi odcinkami, które mają być jego bezpośrednią kontynuacją.
W Order of the Stone wyraźnie czuć rozluźnienie atmosfery. Bohaterowie witani są, jak na prawdziwych bohaterów przystało. Nowy Zakon Kamienia, który teraz tworzą, sprawia że są takimi samym legendami, jak ci, którzy w przeszłości do Zakonu należeli. Jedyna różnica między nimi polega na tym, że ekipa Jessego czegoś dokonała.
Jedno zło pokonane, ale na horyzoncie majaczy kolejne. To prawdopodobnie z nim drużyna przyjaciół będzie musiała się zmierzyć w nadchodzących nowych odcinkach. Pytanie tylko, czy gracze zachcą wyłożyć na nie swoje pieniądze. Bo ja nie.
Cała historia zawarta w 5 docinkach Minecraft: Story Mode, które znajdują się na płycie z grą to błaha historyjka skierowana do fanów Minecrafta. W dodatku dość koślawo poprowadzona. Odcinki były bardzo nierówne i chyba poza pilotem żadne mnie tak nie zachwycił. W tej grze, w odróżnieniu od innych tytułów Telltale Games, gameplayu jest jak na lekarstwo. Za to nawciskano sekwencji QTE gdzie się da. W dodatku możemy w większości przypadków je zawalić, bo i tak nic się nie stanie, a postać i tak zrobi to, co miała zrobić. Jedyną konsekwencją tego jest inny początek kolejnej sceny. Są też łamigłówki - śmiesznie łatwe - i w liczbie aż 1 na odcinek.
Nowa epizodyczna gra studia pokazuje, że ich formuła zaczyna się wyczerpywać. Obłożenie wieloma projektami a tym samym czasie również daje o sobie znać. Graficznie gra jest wierna oryginałowi, a więc jest koszmarnie brzydka. Nie wiem, czy uznać to za wadę, czy jej zaletę. Mechanicznie też jest kiepsko - od lat, przynajmniej od premiery konsol 8. generacji - gracze proszą o nowy silnik tych tytułów. Bezskutecznie.
PLUSY:
- "sześcianowa" oprawa graficzna wierna oryginałowi,
- całkiem przyjemna oprawa audio,
- porządne wykorzystanie elementów z oryginału.
MINUSY:
- słaba historia,
- przestarzała mechanika gry,
- po brzegi wypchana QTE,
- krótkie odcinki,
- mało gry w grze.
Poznaj recenzenta
Michał CzubakKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1960, kończy 64 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1964, kończy 60 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1967, kończy 57 lat