Mistress America: Na rozdrożu – recenzja
Po sukcesie Frances Ha Noah Baumbach i Greta Gerwig znów postanowili zrobić wspólny film. Efektem jest Mistress America i jest to efekt tak dobry, że chciałoby się, by to nie było ostatnie dzieło tej dwójki.
Po sukcesie Frances Ha Noah Baumbach i Greta Gerwig znów postanowili zrobić wspólny film. Efektem jest Mistress America i jest to efekt tak dobry, że chciałoby się, by to nie było ostatnie dzieło tej dwójki.
Brooke uwielbia wielkomiejskie życie. Nowy Jork jest dla niej miejscem, w którym spełniają się marzenia i sny, a życie płynie z nigdzie indziej niespotykanym wdziękiem. To doskonałe miejsce, gdzie można zaginąć w tłumie, który wciąż pędzi do przodu, i schować się przed odpowiedzialnością oraz koniecznością podejmowania decyzji. Tak właśnie robi Brooke: kryje się w modnych klubach, pod markowymi ciuchami i wielkimi okularami. W głębi duszy bowiem czuje się zagubiona i nie wie, co powinna zrobić ze swoim życiem.
Tracy, główna bohaterka Mistress America, niedoszła siostra Brooke, z początku tego zagubienia jednak nie zauważa. Brooke imponuje jej we wszystkim i to do tego stopnia, że marząca o karierze pisarki dziewczyna czyni ją bohaterką swojego opowiadania. Dziewczyny zaczynają spędzać razem czas, wypełniony plotkami i śmiechem, spod którego szybko zaczyna wypełzać gorycz. Kiedy one rzucają kolejną ciętą ripostą i błyskotliwym żartem, my się śmiejemy. Często jest to jednak śmiech przez łzy.
[video-browser playlist="757131" suggest=""]
Baumbach portretuje pokolenie współczesnych dwudziestokilkulatków, obdzierając je z wierzchniego glamouru i zostawiając jedynie sam środek, a ten nie budzi pozytywnych odczuć i nie ma w nim nic optymistycznego. Pokolenie millenialsów jest zagubione, pozbawione większych celów życiowych i wartości. W większości rozhisteryzowane, niepewne, rozdarte między byciem sobą a spełnianiem wymagać społeczeństwa. Niedojrzałe i niechętne do brania odpowiedzialności za swoje życie. Zawieszone między poczuciem własnej wyjątkowości i rozbuchanym egocentryzmem a niską samooceną.
Mistress America w lekki, momentami absurdalny sposób rozprawia się z ich bolączkami, zadaje trafne pytania i udziela niekiedy mocno ironicznych odpowiedzi. Wszystko to zaś okraszone jest inteligentnym humorem, żywymi, soczystymi dialogami i głosem z offu, którym Tracy przytacza fragmenty swojego opowiadania. Wszystkie te elementy doskonale ze sobą współgrają i tworzą wyjątkowy, oryginalny film, który nadaje się do kilkukrotnego oglądania i nadal pozostanie tak samo interesujący.
Czytaj także: „The Diary of a Teenage Girl”: Seksualne dojrzewanie – recenzja
Baumbach na zmianę miażdży marzenia i wznosi je ku górze, kreując na piękne i nieulotne. Rozbudza w swoich bohaterach nadzieję i z brutalnością sprowadza ich na dno. Z prawdziwym zaangażowaniem i czułością pochyla się nad ich planami, by następnie roztrzaskać je z hukiem. W Mistress America znajdziemy całą gamę uczuć i emocji, a już na sam koniec film zostawia nas właściwie tam, gdzie zaczynaliśmy - na rozdrożu.
Za akredytację na festiwal AFF dziękujemy telewizji Ale kino+.
Poznaj recenzenta
Katarzyna KoczułapDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat