Peacemaker: sezon 2, odcinki 1-5 - recenzja
James Gunn wraca do jednego ze swoich ulubionych antybohaterów. Co wymyślił dla niego tym razem? Czy to odgrzanie dania, które już znamy i lubimy? A może próba przygotowania czegoś nowego? Sprawdzamy.

Peacemaker (John Cena) bardzo chce być bohaterem. Ma wręcz ogromny kompleks na tym punkcie. W swojej głowie znajduje uzasadnienie nawet najgorszych czynów. Wystarczy powiedzieć, że robi to dla dobra ojczyzny i w jego oczach wszystko jest w porządku. Tak tłumaczy sobie zabójstwo Ricka Flaga Jr. (Joel Kinnaman) podczas misji przeprowadzanej na wyspie Corto Maltese wraz z grupą zwaną Legionem Samobójców. Od tego wydarzenia minęło już trochę czasu. Peacemaker wraz z innymi członkami grupy A.R.G.U.S. prowadzonej przez Amandę Waller uratował świat przed zagładą. I choć nie dostał za to żadnego medalu ani nawet pochwały, to moralnie czuje, że odkupił wszystkie swoje winy i nie rozumie, czemu środowisko superbohaterskie tego nie dostrzega. Jego podanie zostało odrzucone nawet przez Gang Sprawiedliwości, prywatną grupę stworzoną przez Maxwella Lorda. To totalnie podkopuje jego morale. Podczas wycieczki do innego wymiaru, w którym jego ojciec trzymał wszystkie swoje wynalazki, Peacemaker natrafia na drzwi do równoległej rzeczywistości, w której jego brat nie umarł, ojciec go kocha, a społeczeństwo uważa go za jednego z najznakomitszych herosów. Jak nietrudno się domyślić, ten świat pasuje mu dużo bardziej niż ten, w którym nikt go nie szanuje, a na dodatek Rick Flag Senior (Frank Grillo) chce go ukarać za zabicie jego syna.
Drugi sezon Peacemakera jest dużo wolniejszy od poprzedniego. Nie wprowadza tak dużo bohaterów, a niektórych nawet bardzo mocno ogranicza. Weźmy na przykład takiego Adriana Chase’a zwanego Vigilante – jego obecność w tym serialu (a przynajmniej w pierwszych pięciu odcinkach) została bardzo mocno ograniczona. Jeśli mam być szczery, to fabuła nieszczególnie by ucierpiała, gdyby go zabrakło. Na razie jego celem jest pokazanie zazdrości, że Peacemaker nie traktuje go jako najlepszego przyjaciela, na co ten w swoim mniemaniu zasługuje. I w sumie tyle. Na pierwszy plan, oprócz tytułowej postaci, wysuwa się Emilia Harcourt (Jennifer Holland). James Gunn postanowił rozbudować jej wątek. Nadał jej więcej głębi, pokazując, jak wydarzenia z poprzedniego sezonu mocno się na niej odbiły – w szczególności blokada w pracy, jaką przed odwołaniem nałożyła na nią Amanda Waller. Kobieta, dla której praca była wszystkim, nagle zostaje z niczym. Musi szukać adrenaliny w podrzędnych barach, co nie zawsze kończy się dla niej dobrze. I najgorsze jest to, że nie bardzo wie, jak ma sobie z tym poradzić. Nie potrafi przyznać się sama przed sobą, że najlepiej czuje się w otoczeniu przyjaciół, takich jak Adebayo (Danielle Brooks), Chase, Peacemaker czy Economos (Steve Agee). Zresztą ten ostatni jest jedynym członkiem grupy specjalnej, który po ostatniej misji nie został odstawiony na bocznicę i pracuje na pełen etat w A.R.G.U.S. Grupa pod wodzą Flaga Seniora bierze na celownik Peacemaker i każdego, kto będzie mu przychylny.
Jestem pod dużym wrażeniem, jak John Cena rozwija się jako aktor pod „batutą” Gunna. Widać w nim ogromną przemianę, która nie uaktywnia się podczas innych projektów kinowych. Ten reżyser chyba wie, jak go poprowadzić i jak z nim rozmawiać. Cena nie gra tutaj jedynie tępego osiłka z przerośniętym ego. Potrafi wydobyć z siebie jakąś głębię i robi to na tyle dobrze, że intryguje nas swoją grą. Zaczynamy kibicować temu bohaterowi, mimo że obrana przez niego droga jest zła. Jednak aktor wykonuje te wszystkie obrzydliwe akty z taką niewinnością na twarzy, że trudno się na niego gniewać.
James Gunn tym razem skupia się na pokazaniu, jak bardzo nasi bohaterowie – mimo że mają siebie – są samotni. Każdy z nich podąża za jakąś formą szczęścia, która jest nieosiągalna. I ten brak spełnienia powoduje narastającą frustrację. Oczywiście nie brakuje charakterystycznego humoru i różnych przekoloryzowanych postaci, które dopełniają ten obraz. Nowi agenci bardzo chcą się wykazać – jak choćby grany przez Tima Meadowsa zadufany w sobie agent Langston Fleury.
Produkcja HBO Max znakomicie wpisuje się w nowe DC. Czyni z pierwszego sezonu i filmu Legion samobójców: The Suicide Squad historie kanoniczne dla tego uniwersum. Do tego pokazuje w znakomity sposób, że Gunn ma wiele pomysłów na tego bohatera i nie ma zamiaru się powtarzać. Zna tę postać i wie, w jaki sposób ją rozwijać, by zarówno dla niego, jak i dla widzów było to interesujące, a nie odtwórcze.
Do tego muszę pochwalić reżysera za znakomity dobór ścieżki dźwiękowej. I choć w czołówce nie ma chwytliwej piosenki ani choreografii, to nie chce się jej pomijać. Cieszy oko i ucho.
Nie oznacza to jednak, że wszystko mi się podobało w nowym sezonie Peacemakera. Kompletnie niewykorzystaną i wręcz zbędną postacią jest Red St. Wild, grany przez Michaela Rookera. Ma on być głównym przeciwnikiem pupila tytułowego bohatera, Eagly’ego, ale totalnie w tym zawodzi. Został dodany do scenariusza chyba tylko po to, by Rooker mógł zarobić w projekcie swojego przyjaciela. W Strażnikach Galaktyki dostarczał przejmujących doznań emocjonalnych, ale tutaj zawodzi.
Peacemaker to kolejna solidna pozycja od Gunna, ugruntowująca go na pozycji lidera, jeśli chodzi o produkcje superbohaterskie. Jak na razie każdy jego projekt w DC był strzałem w dziesiątkę. Animowane Koszmarne Komando i kinowy Superman raczej podobały się fanom. I jestem przekonany, że z drugim sezonem przygód Peacemakera będzie podobnie.
Poznaj recenzenta
Dawid MuszyńskiRedaktor naczelny naEKRANIE.pl. Dziennikarz filmowy. Publikował między innymi w: Wprost, Rzeczpospolita, Przekrój, Machina, Maxim, PSX Extreme. Fan twórczości Terry’ego Pratchetta. W wolnym czasie, którego za dużo nie mam, gram na PS4, czytam komiksy ze stajni Marvela i DC, a jak nadarzy się okazja to gram w piłkę. Można go znaleźć na:



naEKRANIE Poleca
ReklamaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1973, kończy 52 lat
ur. 1981, kończy 44 lat
ur. 1979, kończy 46 lat
ur. 1978, kończy 47 lat
ur. 1985, kończy 40 lat

