Sound of Metal – recenzja filmu
Data premiery w Polsce: 5 marca 2021Pewne drzwi, gdy raz zostaną zamknięte, już nigdy nie staną otworem - w Sound of Metal wybitny Riz Ahmed będzie musiał przebyć długą, emocjonalnie wycieńczającą drogę, by ten bolesny fakt zaakceptować.
Pewne drzwi, gdy raz zostaną zamknięte, już nigdy nie staną otworem - w Sound of Metal wybitny Riz Ahmed będzie musiał przebyć długą, emocjonalnie wycieńczającą drogę, by ten bolesny fakt zaakceptować.
– Nie słyszę cię – wyznaje w końcu roztrzęsiony Ruben. – Nic nie słyszę. Mężczyzna jest perkusistą w dwuosobowym zespole metalowym. Chwilę wcześniej przerwał wykonywanie jednego z kawałków, porzucił swoje bębny i wyszedł z klubu, w którym odbywał się koncert. Lou, wokalistka i jego życiowa partnerka, pobiegła za nim. Teraz powoli przyswaja słowa Rubena. Zrozumieniu towarzyszy narastające przerażenie.
Nie wiadomo, co miało kluczowy wpływ na tę znaczącą utratę słuchu (ponad siedemdziesiąt procent w obu uszach). Oczywiście, narażenie na hałas o wysokim natężeniu to jedna z bardziej prawdopodobnych teorii. Lekarz spokojnie wyjaśnia Rubenowi, że zmiany są nieodwracalne. Rozwiązaniem, na które decydują się bogatsi, jest kosztowna operacja, bazująca na wszczepieniu specjalnych implantów. Niestety, choć Ruben i Lou utrzymują się z grania, to muzyka duetu nie jest na tyle popularna, by gwarantować dochody pozwalające pokryć koszty tak drogiego zabiegu.
Z pomocą wydawcy Lou nakłania Rubena, by ten udał się – przynajmniej tymczasowo – do specjalnego, zamkniętego ośrodka dla osób niesłyszących. Tworzą tam one całą społeczność: każdy pełni w niej jakąś funkcję i odgrywa swoją rolę. Jej członkowie współpracują i pomagają sobie nawzajem. Celem działań społeczności nie jest odnalezienie sposobu na uporanie się z wadą słuchu, a z jej destrukcyjnym wpływem na kondycję psychiczną człowieka – co na wstępie tłumaczy Rubenowi nadzorujący ośrodek Joe (dodajmy, że Ruben jest uzależniony od narkotyków wszelakich – i czysty od czterech lat, czyli od początku związku z Lou). Podróż przez kolejne stadia tego doświadczenia jest, jak łatwo się domyślić, nieprawdopodobnie bolesna i rozczarowująca. Kolejne nadzieje okazują się płonne, skazana na porażkę walka z nieodwracalnym kończy się nokautem, a perspektywy na przyszłość stają się coraz węższe.
Sound of Metal nie jest podszyte tradycyjną ścieżką dźwiękową. Dariusowi Marderowi zależy bowiem na tym, by zminimalizować dystans dzielący widza i Rubena. Reżyser podejmuje próbę przybliżenia odbiorcy świata osób niesłyszących w największym możliwym stopniu: dźwięki stają się przytłumione i zniekształcone, gdy twórcy decydują się – a robią to wielokrotnie – zaprezentować, jak brzmi świat odbierany uszkodzonym zmysłem bohatera. Kiedy indziej czynią widza gościem w sali jadalnej pełnej osób niesłyszących, każąc chłonąć kakofonię mlaśnięć, stukotów, przesuwanych krzeseł, klaśnięć zderzających się ze sobą w gestach języka migowego dłoni. Pozwalają mu też doświadczyć nieuniknionego zawodu, który towarzyszy wsłuchiwaniu się w brzmienia świata za pomocą implantów: dźwiękowa symulacja tego efektu, przypominająca szumy starego, rozstrojonego radioodbiornika, frustruje i niepokoi.
Subiektywna narracja i niezwykle immersyjna forma zespalają widza z bohaterem, angażują go, poszerzając pole możliwego współodczuwania, nie dbając o jego komfort. Oko kamery rzadko odwraca się od twarzy Rubena, któremu wiernie towarzyszymy w wędrówce przez kolejne etapy walki z samym sobą. Śledzimy każdy uśmiech, grymas, wyraz bolesnego rozczarowania i rozbicia. Autentyczność Riza Ahmeda jest imponująca i przytłaczająca w efekcie – to wybitna, naturalna kreacja, w którą nie da się zwątpić.
Sound of Metal to przede wszystkim film o postawie wobec nieodwracalnego. Z bezlitosnej i niesprawiedliwej lekcji życia (bo Marder, podkreślmy, nie ocenia, nie moralizuje), którą otrzymuje Ruben, docieramy do wniosków o konieczności zaakceptowania tego, na co nie mamy już wpływu; obrania zupełnie innej drogi, przewartościowania całego swojego świata. Wspomniany wcześniej Joe (znakomity Paul Raci), zmęczony, ale szczerze oddany podopiecznym, pokazuje niechętnemu Rubenowi możliwą alternatywę, z której – być może – zaczerpnie on sił niezbędnych, by posklejać pęknięte serce. Jak to często bywa, droga do najbardziej oczywistych wniosków bywa odpychająco wyboista i kręta. Ale to właśnie ta droga jest najważniejsza, o czym pamięta Marder, z rzadko spotykaną wrażliwością opowiadając o przejmujących doświadczeniach Rubena. Od agresywnych bębnów, gniewnych wrzasków i przygnębiających szumów, aż po ciszę, w której można znaleźć nieoczekiwane ukojenie.
Poznaj recenzenta
Michał JareckiKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1965, kończy 59 lat
ur. 1975, kończy 49 lat
ur. 1945, kończy 79 lat