 
 
                                    Plan Klausa na pozbycie się Dahli był dobry i w pewnym momencie trudno było przewidzieć, że w ogóle w zachowaniu bohatera jest jakieś ukryte znaczenie. Wyraźnie widzimy tutaj dosłownie ten sam motyw co w "Arrow" - bohater udaje sojusz z głównym antagonistą, aby go pokonać. Z jednej strony świadczy to o okropnym braku kreatywności twórców seriali ze stacji The CW (bo jak inaczej nazwać tak podobne motywy w dwóch serialach stacji emitowanych w tym samym sezonie?), z drugiej jednak ten zabieg w "The Originals" wypada o wiele lepiej, efektywniej i ciekawiej.
Problem tego finału leży w kulminacji historii, która powinna trzymać widza na skraju fotela. Ostateczna konfrontacja z Dahlią jest za bardzo... zwyczajna i banalna. Nie ma tu ani atmosfery, ani emocji, ani tym bardziej odczuwalnego napięcia. Do tego wszystko kończy się jak za pstryknięciem palcami. Najgorsze w tym jest bardzo słabe zakończenie, którego prostota jest wręcz niemiłosiernie bolesna.
[video-browser playlist="698174" suggest=""]
Dahlia była dobrym, charyzmatycznym czarnym charakterem, którego ten serial potrzebował, ale gdy z czasem jej motywy zaczynały przeobrażać się w foch rozwydrzonej nastolatki, czar prysnął, a finał jest tego podsumowaniem. Fajnie było zobaczyć oryginalną Esther, która na tle innych inkarnacji tej postaci od razu przypomniała, dlaczego ta miała w sobie to coś. Szkoda, że ostatecznie oparto się na kliszach i prostocie, nie bacząc na konsekwencje i charakterystykę postaci. Decyzja Esther o tym, by nagle zmienić cały swój światopogląd, który napędzał fabułę sporej części sezonu, miała być najwyraźniej w pewien sposób odtworzeniem schematu z "Powrotu Jedi" i z reakcji Vadera na ból Luke'a. Tyle że tutaj to nie jest ani trochę przekonujące, dlatego też zakończenie nie satysfakcjonuje i pozostawia z wrażeniem, że był tu pomysł, ale czegoś zabrakło do jego dobrej realizacji.
Czytaj również: Phoebe Tonkin i Michael Narducci opowiadają o losie Hayley w „The Originals”
Podobać się mogą relacje postaci i następstwa tragicznego zakończenia wątku Dahli. Klaus w roli wypalonego króla, który osiągnął swój cel wielkim kosztem, to motyw naprawdę dobry, a moment, w którym opowiada bajkę swojej córce, wprowadza miłą atmosferę. Baśniowa alegoria życia tej rodziny i działań króla Klausa już była poruszana i ona działała. Tutaj jest OK i byłoby to dobre zakończenie, gdyby pozostała część odcinka oferowała wrażenia, jakich oczekiwaliśmy. Niestety pozostawiono nas z rozczarowaniem po dobrym sezonie i jego słabym finale.
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaZastępca redaktora naczelnego naEKRANIE,pl. Dziennikarz z zamiłowania i wykładowca na Warszawskiej szkole Filmowej. Fan Gwiezdnych Wojen od ponad 30 lat, wychowywał się na chińskim kung fu, kreskówkach i filmach z dużymi potworami. Nie stroni od żadnego gatunku w kinie i telewizji. Choć boi się oglądać horrory. Uwielbia efekciarskie superprodukcje, komedie z mądrym, uniwersalnym humorem i inteligentne kino. Specjalizuje się w kinie akcji, które uwielbia analizować na wszelkie sposoby. Najważniejsze w filmach i serialach są emocje. Prywatnie lubi fotografować i kolekcjonować gadżety ze Star Wars. 
Można mnie znaleźć na: 
Instagram - https://www.instagram.com/adam_naekranie/ 
Facebook - https://www.facebook.com/adam.siennica 
Linkedin - https://www.linkedin.com/in/adam-siennica-1aa905292/
 
 
    
 
 
                         
         
         
                                     
                     
                     
                     
                     
                     
                     
                     
                     
                     
                     
                     
                    
                     
                    
                     
                    
                     
                    
                     
                    
                     
             
             
             
            