Człowiek w labiryncie: fragment klasyka SF i przedmowa Neila Gaimana
Klasyczna powieść SF Roberta Silverberga doczekała się niedawno reedycji. Mamy dla was początek tej książki wraz z przedmową Neila Gaimana.
Klasyczna powieść SF Roberta Silverberga doczekała się niedawno reedycji. Mamy dla was początek tej książki wraz z przedmową Neila Gaimana.
Człowiek w labiryncie ukazał się pod koniec października nakładem wydawnictwa Vesper. Jest to powieść science fiction napisana przez jednego z tuzów tego gatunku, czyli Roberta Silverberga. Amerykański autor, bazując na klasycznym motywie, przenosi opowieść w daleki kosmos.
Powieść ukazała się w ramach serii Wymiary, w której Vesper publikuje zróżnicowaną - współczesną i klasyczną - literaturę science fiction. Do tej pory wydali książki m.in. Petera Wattsa, Kima Stanleya Robinsona czy Johna Scalziego.
Pod opisem i okładką Człowieka w labiryncie możecie przeczytać przedmowę Neila Gaimana oraz pierwsze rozdziały powieści. Całość w przekładzie Krzysztofa Sokołowskiego.
Człowiek w labiryncie - opis i okładka
Wraz z kolonizacją obcych planet ludzkość zmuszona zostaje do rozwoju korpusu dyplomatycznego pośredniczącego w komunikacji pomiędzy zasiedlonymi przez człowieka planetami. Agenci i dyplomaci przemierzają olbrzymie odległości, działając na rzecz władzy centralnej, przekazując petycje i rozwiązując problemy mogące zaistnieć między peryferiami a ośrodkiem władzy. Żaden z dyplomatów nie otrzymał jednak ważniejszego zadania niż Richard Muller. Po setkach lat poszukiwań odkryto bowiem planetę zamieszkałą przez inteligentną rasę obcych. Przed Mullerem postawiono być może najważniejsze zadanie w historii - nawiązanie pierwszego kontaktu.
Agent zostaje poddany niezrozumiałej dla człowieka mocy obcych, która prowadzi do modyfikacji w jego mózgu. Emocje, ukryte myśli, nie wyrażane werbalnie motywacje i odczucia wprost emanują z jego ciała, wywołując u przebywających w jego towarzystwie osób fizyczne reakcje – doprowadzają ich do niekontrolowanych napadów nudności, depresji, histerii. Przebywanie w otoczeniu Mullera staje się niemal niemożliwe do zniesienia. Richard Muller staje się obcym wśród własnego gatunku. Poddany społecznemu ostracyzmowi postanawia spędzić resztę swoich dni na opuszczonej planecie, której powierzchnię pokrywa powstały przed eonami tajemniczy labirynt zbudowany przez dawno wymarłą kosmiczną cywilizację. Labirynt śmiertelnie niebezpieczny, naszpikowany pułapkami, zdolnymi do uśmiercenia w ułamku sekundy każdego intruza. Labirynt, który Muller poznał i którego tajemnice okiełznał.
Po dekadach osamotnienia na Lemnos ląduje statek z Ziemi. Korpus dyplomatyczny wysyła agentów, by ci skłonili go do powrotu. Dlaczego stał się znów potrzebny? Co sprawia, że ludzkość przypomniała sobie o dawnym agencie, którego banicję przyjęto przed laty ze zrozumieniem i radością? Czy nieproszeni goście zdołają sforsować tajemniczy kompleks, stworzony jak się wydaje tylko po to, aby zabić każdego, kto zagłębi się w jego kręte uliczki?
Człowiek w labiryncie - fragment książki
WstępNiezagojona ranaZdarzyło się to przed tysiącami lat, nikt dokładnie nie wie kiedy. Pomijając ozdobniki, było tak: obecny przy spaleniu Herkulesa Filoktet odziedziczył po nim kołczan zatrutych strzał. Potem coś się stało, może wąż go ukąsił, a może upuścił magiczną strzałę, tak czy inaczej, zranił się w stopę i rana ta nie chciała się goić. Tak już bywa z ranami.
Właśnie zaczynała się wojna trojańska. Filoktet stanął do walki po stronie Greków oblegających Troję. Ale pojawił się problem. Rana śmierdziała. Śmierdziała tak strasznie, że ci, którzy zbliżali się do rannego, dostawali mdłości. Cuchnęła trupem. Nawet gorzej niż trupem.
Filokteta skazano na wygnanie.
Oblężenie Troi ciągnęło się przez kolejne dziesięć lat.
I nagle coś się komuś przyśniło. To był ważny sen, proroczy: jeśli pod Troją znajdą się strzały Herkulesa, miasto upadnie. Posłano po Filokteta. Wezwano go z wygnania. Ale on wcale nie chciał wrócić…
Dobre opowieści trwają. Można (a zapewne nawet należy) opowiadać je ciągle od nowa. Dlatego rana Filokteta jest raną Mullera, jednego z trzech twardych mężczyzn przemierzających scenę Człowieka w labiryncie, powieści Roberta Silverberga z 1969 roku, choć rana Mullera śmierdzi nie fizycznie, lecz duchowo, zaraża rozpaczą, wydziela odór kondycji ludzkiej.
To dobrze, mówi nam Człowiek w labiryncie, że żyjemy odizolowani od siebie nawzajem. Krzywdzi nas życie, codzienna egzystencja, nie potrafimy znieść smrodu dusz bliźnich.
Fantastyka naukowa, jak żaden inny rodzaj literatury, mówi o postępie. Wyposażona jest w termin przydatności do użycia. Stara fantastyka bywa dziś nieczytelna. Czas niszczy reputacje. A gdy data przydatności upłynie, reagujemy na sztukę i, być może, na prawdę.
To Robert Silverberg, autor nie tylko, lecz także fantastyki, dał swoim czytelnikom opowiadanie o archeologach odkopujących zabytki piśmiennictwa z lat 60. ubiegłego wieku, usiłujących zinterpretować między innymi teksty Boba Dylana, wypełnić luki wiedzy. Do pewnego stopnia my, czytelnicy, mający do czynienia z fantastyką z przeszłości, jesteśmy w podobnej sytuacji. Istnieją teksty wołające o kontekst.
Na pisarską karierę Silverberga składa się niejedna kariera. Jako twórca fantastyki naukowej od momentu wstąpienia na scenę manifestował on szerokość horyzontów oraz pewien szczególny dar: potrafił tworzyć w obfitości kompetentne dzieła na zamówienie. W końcu lat 60. i początku 70. zeszłego wieku w jego twórczości nastąpiła faza niezwykłej płodności i niezwykłej jakości, pół dekady, w której sięgał głęboko, stał się pisarzem uczciwym, bezkompromisowym, sam stawiał sobie artystyczne wymagania, których owocami są powieści takie jak Umierając, żyjemy i Stochastyk. Następnie, wyczerpany, pożegnał się z literaturą, by powrócić do niej powieścią historyczną Pan Ciemności, z perspektywy twórcy science fiction zabrać czytelnika do elżbietańskiej Afryki oraz, w cyklu „Majipoor”, aż po granice fantasy.
Człowiek w labiryncie pochodzi z owego bezkompromisowego okresu pisarstwa Silverberga. Uważam tę powieść za przejściową w tym sensie, że wprawdzie jest odważna, wkracza na nowe terytoria, stoi jedną nogą w obozie nowej fali, lecz pamięta o swych korzeniach. Z przeszłości fantastyki wywodzą się motywy space opery, przetykane niepojętymi obcymi i tajemniczymi artefaktami.
Lecz w powieści przebłyskuje także nasza teraźniejszość. Fantastyka przewidująca przyszłość i pokazująca ją starzeje się najczęściej właśnie z tego powodu, z konieczności wyklucza samą siebie. Czytelnik odbiera labirynt z tej powieści w sposób, w jaki nie można go było odbierać w roku 1969. Jest on pomysłową pułapką, niegdyś zdumiewającym tworem nieskrępowanej wyobraźni, ale dziś już nie tak zdumiewającym, bo natychmiast rozpoznajemy go jako scenografię komputerowej gry, czyli ćwiczenia z szybkości reakcji, pamięci, umiejętności podejmowania decyzji i wyobraźni. Wędrówka splątanymi korytarzami, drony, ochotnicy gotowi oddać życie za przejście kilku kroków, unikanie wrogów – wszystko to ma doprowadzić cię żywego do środka labiryntu. Do osiągnięcia celu.
Aż za łatwo jest dziś uznać labirynt za oczywistość, pozwolić mu przejąć rolę tła. A tymczasem jest labirynt, we wszystkich swych manifestacjach, jednym z bohaterów Człowieka w labiryncie.
Wspomnianą wcześniej opowieść o Filoktecie przytoczyłem nie dlatego, by dać czytelnikowi klucz do powieści (do dobrej fantastyki nie ma klucza i nie powinno go być), lecz by pokazać tradycję, w którą się wpisuje.
Podejrzewam, że sam tytuł jest równie ważny jak wszystko inne dla odczytania tego, co ukryte w Człowieku w labiryncie. (Przy okazji, w labiryncie mamy mężczyznę, nie kobietę, czytelnik szybko dostrzeże, że nieobecność kobiet, przeznaczenie im wyłącznie roli kurtyzan i seksualnych wspomnień to jedna z tych niewielu rzeczy, przez które powieść zdradza pochodzenie z przeszłości). Na początku lektury tożsamość człowieka w labiryncie wydaje się oczywista. Jest nim Muller, bo kto inny miałby być? Potem, w miarę jak nieuchronnie docieramy do końca, zaczynamy się zastanawiać, kim jest tytułowy człowiek i w jakim jest labiryncie. Kandydatami są: Ned Rawlins, właściciel uczciwego nazwiska i szczerej twarzy; nasz młody niewinny Dick Muller, powieściowy Filoktet, doświadczony dyplomata, żołnierz, odkrywca, wygnany i żyjący w ukryciu; i Charles Boardman, stary, chytry, szara eminencja, manipulujący ludźmi i zdarzeniami, jak tylko się da. Formują męską triadę, porzucającą prawość i honor dla kompromisu, dla doraźnych korzyści: męski odpowiednik panny, matki i wiedźmy czy też, bardziej wymyślnie, ojca, syna i szczególnie przewrotnego Ducha Świętego.
Każdemu z nich, co wkrótce odkryje czytelnik, Silverberg przeznaczył jego własny labirynt, wykraczający poza fizyczność, poza śmiertelną pułapkę z gier. Labirynt niewidzialny, lecz trzeba go przejść, choć można się w nim ukryć – labirynt moralności, labirynt etyki i, wreszcie, labirynt człowieczeństwa.
Neil Gaiman
Czerwiec 2002
Źródło: Vesper
Kalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1960, kończy 64 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1964, kończy 60 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1967, kończy 57 lat