

Indiana Jones i artefakt przeznaczenia to ostatnia przygoda Harrisona Forda w roli nieustraszonego archeologa. Film zadebiutował na festiwalu filmowym w Cannes, a niedługo też będzie dostępny w kinach na całym świecie. Z tej okazji Variety przygotowało obszerny artykuł/wywiad poświęcony reżyserowi, Jamesowi Mangoldowi i jego pracy nad widowiskiem.
Mangold wspomina między innymi sytuację z jesieni 2019 roku, kiedy to dołączył do pracy nad adaptacją Zew krwi, w której Harrison Ford zagrał jedną z ról. Wtedy aktor zwierzał się Mangoldowi na temat piątej odsłony Indiany Jonesa, która była w fazie rozwoju. Steven Spielberg i scenarzysta David Koepp wymyślili około pięciominutową sekwencję otwierającą, rozgrywającą się podczas II wojny światowej, w której Ford zostałby cyfrowo odmłodzony. Ford nie był pewien, czy to dobry pomysł.
Wtedy jeszcze nie było tematu Mangolda jako reżysera nowego Indiany Jonesa, ale Ford w rozmowie z nim zauważył, że jest twórcą, który doskonale rozumie, co jest potrzebne w takich historiach. Ostatecznie Spielberg zrezygnował z kręcenia i Mangold został jego następcą. Na Variety czytamy, że młodszy reżyser był urzeczony okazją, która się pojawiła, nawet jeśli miał świadomość, jak wielkie jest to ryzyko.
Indiana Jones 5 - zdjęcia
W artykule jest wiele o tym, jakimi zasadami kieruje się reżyser w swojej pracy. Chodzi o to, żeby widzowie mieli emocjonalne przywiązanie do rozgrywającej się na ekranie akcji. Weźmy zatem ten prolog z II wojny światowej, który tak zaniepokoił Forda. Mangold uważał, że był to genialny pomysł, ponieważ rozwiązał jeden z jego największych problemów z filmem Indiana Jones i Królestwo Kryształowej Czaszki z 2008 roku: W filmie tym ledwo zauważono, że Indy nie tylko się zestarzał, ale także wyszedł z epoki lat 30. i 40. ubiegłego wieku, którą miał uosabiać.
Mangold twierdzi, że "mówił wprost" o tych uczuciach podczas wczesnych dyskusji ze Spielbergiem i Kathleen Kennedy (szefowa Lucasfilm) na temat tego, co chciałby zrobić z "Indy 5", który jego zdaniem był narażony na ryzyko popełnienia wielu tych samych błędów, co "Kryształowa Czaszka". Na przykład MacGuffin w centrum wczesnego scenariusza "był po prostu kolejną relikwią z mocą, podobną do artefaktów, które już widzieliśmy", bez wyraźnego związku z Indy'm i tym, przez co przechodził. Zmienił go więc na starożytne urządzenie mechaniczne wynalezione przez greckiego matematyka Archimedesa, aby umożliwić użytkownikowi manipulowanie czasem. A jest to coś, co zawsze interesowało Jonesa i będzie to jednocześnie nagroda dla fanów będących z tą serią od tylu lat.
Źródło: variety.com


