Nigdzie indziej: przeczytaj przedpremierowo fragment powieści
Przeczytajcie fragment powieści Nigdzie indziej autorstwa Tommy'ego Orange'a. Książka już niedługo w księgarniach.
Przeczytajcie fragment powieści Nigdzie indziej autorstwa Tommy'ego Orange'a. Książka już niedługo w księgarniach.
Tocząca się głowa
Czejenowie mają taką starą opowieść o toczącej się głowie. Jest w niej mowa o rodzinie (złożonej z męża i żony oraz ich syna i córki), która porzuciła swój plemienny obóz i osiedliła się nad jeziorem. Rankiem, po odtańczeniu rytualnego tańca, mąż rozczesywał włosy swej żony i malował jej twarz na czerwono, po czym udawał się na polowanie. Gdy wracał, jej twarz była na powrót czysta. Kiedy zdarzyło się to już kilka razy, postanowił ją śledzić i z ukrycia obserwować, co takiego kobieta robiła, kiedy nie było go w pobliżu. Zastał ją w jeziorze, splecioną w miłosnym uścisku z przypominającym węża potworem z głębin. Posiekał więc potwora na kawałki i zabił swą żonę, a mięso przyniósł do domu dla swego syna i córki. Oboje zorientowali się, że smakuje ono inaczej niż zwykle. Syn, który wciąż jeszcze karmiony był piersią, stwierdził: „Właśnie tak smakuje moja mama”. Starsza siostra powiedziała mu jednak, że to po prostu jelenina. Gdy jedli, do ich namiotu wtoczyła się głowa. Zaczęli uciekać, a głowa podążyła za nimi. Siostra chłopca przypomniała sobie, że tam, gdzie się bawili, rosły bardzo gęste cierniste krzewy, i mocą swych słów sprawiła, że wyrosła za nimi ściana takich cierni. Głowa jednak przedarła się przez nie i nadal ich goniła. Wówczas dziewczyna przypomniała sobie miejsce, gdzie wznosiły się niegdyś trudne do przebycia stosy głazów. Głazy również pojawiły się natychmiast, kiedy tylko o nich wspomniała, lecz nie powstrzymały toczącej się głowy, więc Indianka narysowała na ziemi wyraźną linię, w miejscu której powstała rozpadlina, tak głęboka, że głowa nie była w stanie jej pokonać. Jednakże po długiej i obfitej ulewie przepaść ta wypełniła się wodą. Głowa przeprawiła się wówczas przez przeszkodę, a gdy dotarła do przeciwległego brzegu, odwróciła się i wypiła wszystką wodę z rozpadliny. Wówczas okazało się, że się upiła i jest kompletnie ogłupiała. Chciała więcej. Więcej czegokolwiek. Więcej wszystkiego. I już tylko po prostu toczyła się przed siebie.
Kontynuując naszą opowieść, powinniśmy pamiętać o jednym: o tym mianowicie, że nikt nigdy nie staczał odciętych ludzkich głów ze schodów świątyń. Mel Gibson po prostu to sobie wymyślił. Niemniej jednak – przynajmniej tym spośród nas, którzy oglądali jego film – utkwiła w pamięci scena, w której głowy staczają się ze schodów świątyni w stworzonym przez niego filmowym świecie, mającym odzwierciedlać realia życia meksykańskich Indian z pierwszego dziesięciolecia XVI wieku. Oto Meksykanie, nim jeszcze stali się Meksykanami. Zanim dotarli tu Hiszpanie.
W taki oto sposób byliśmy opisywani przez wszystkich i wciąż obrzuca się nas oszczerstwami, wbrew wszystkim – nietrudnym wszak do znalezienia w Internecie – faktom dotyczącym prawdziwych dziejów poszczególnych plemion i obecnej sytuacji rdzennych mieszkańców Ameryki. Mamy więc ponurą sylwetkę pokonanego Indianina, w umysłach naszych zaś tkwi scena z głowami staczającymi się ze schodów świątyni, jak również obraz ratującego nas Kevina Costnera, Johna Wayne’a uśmiercającego nas ze swego sześciostrzałowego rewolweru oraz pewnego Włocha nazwiskiem Iron Eyes Cody, grającego nasze role w filmach. Mamy lamentującego i roniącego łzy nad zanieczyszczeniem środowiska Indianina w reklamie (w tej roli również wspomniany Iron Eyes Cody) oraz miotającego szpitalnym wodotryskiem szalonego Indianina, który był narratorem, głosem w powieści Lot nad kukułczym gniazdem. Mamy też wszystkie te logo i maskotki. Reprodukcję kopii wizerunku Indianina w podręczniku. Indianie zostali zatem usunięci ze wszystkich ziem, poczynając od północnych krańców Kanady i najdalszych zakamarków Alaski, a kończąc na samym koniuszku Ameryki Południowej, a następnie sprowadzono ich wszystkich do jednego tylko wizerunku głowy przyozdobionej pióropuszem. Nasze głowy widnieją na proporcach, ubraniach i monetach. Najpierw pojawiły się oczywiście na jednopensówce (the Indian Head cent), a następnie na miedzianej pięciocentówce z bizonem (the buffalo nickel) – w obu przypadkach zanim jeszcze, jako naród, mieliśmy prawo głosu. Obydwu tych monet – podobnie jak prawdy o tym, co rzeczywiście działo się w czasach ekspansji kolonialnej na całym świecie, czy też krwi przelanej we wszystkich tych rzeziach – nie ma już obecnie w obiegu.
Rzeź na wstępie
Niektórzy spośród nas dorastali pośród opowieści o rzeziach; pośród historii o tym, co przydarzyło się naszemu ludowi wcale nie tak dawno temu. O tym, jak przez to przeszliśmy. Słuchaliśmy o tym, jak nad Sand Creek kosili nas z haubic. Ochotnicza milicja pod wodzą pułkownika Johna Chivingtona przyszła tam po to, by zabijać Indian, to znaczy głównie kobiety, dzieci 14 i starców: wojowników nie było w obozie, gdyż udali się na polowanie. Biali rozkazali nam najpierw wywiesić amerykański sztandar. Spełniliśmy ich żądanie, wieszając obok jeszcze białą flagę. „Poddajemy się” – mówiła ta ostatnia, łopocząc na wietrze. Staliśmy pod tymi dwoma sztandarami, kiedy nas zaatakowali. Nie wystarczyło im to, że nas zabijali. Rozrywali nas wręcz na kawałki. Okaleczali nas. Łamali nam palce, aby wziąć sobie nasze pierścionki, odcinali nam uszy, aby zabrać srebrne ozdoby i skalpowali nas dla naszych włosów. Chowaliśmy się w wydrążonych pniach drzew i zagrzebywaliśmy się w piachu nad brzegiem rzeki, lecz piach ten stał się wkrótce czerwony od krwi. Napastnicy wypruwali nienarodzone dzieci z brzuchów matek, odbierając nam nawet to, czym dopiero mieliśmy być: nasze dzieci, nim jeszcze stały się dziećmi, i niemowlęta, zanim zostały niemowlętami. Wypruwali nam je z brzuchów. Rozbijali miękkie dziecięce główki, uderzając nimi o drzewa. Potem zabrali sobie różne części naszych ciał jako trofea i wystawiali je na widok publiczny na specjalnym podeście w centrum Denver. Pułkownik Chivington tańczył, trzymając w dłoniach kawałki nas samych i kobiece włosy łonowe; tańczył tak, kompletnie pijany, a wokół zgromadził się tłum jeszcze gorszych od niego ludzi, którzy wiwatowali i śmiali się wraz z nim. Była to prawdziwa feta.
Źródło: Zysk i S-ka / fot. Zysk i S-ka
Dzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1998, kończy 26 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1949, kończy 75 lat
ur. 1970, kończy 54 lat