Niepotrzebne remaki
Legenda głosi, że jeżeli uda się coś sprzedać raz, to można i dwa razy. Producenci filmowi ewidentnie wzięli sobie tę naukę do serca i systematycznie raczą nas kolejnymi wersjami tych samych filmów. Czy stoi za tym brak kreatywności, czy może zwykle ludzkie lenistwo? Trudno powiedzieć, można jedynie pomstować na niepotrzebne - i niestety często gorszej jakości - powtórki z rozrywki.
Legenda głosi, że jeżeli uda się coś sprzedać raz, to można i dwa razy. Producenci filmowi ewidentnie wzięli sobie tę naukę do serca i systematycznie raczą nas kolejnymi wersjami tych samych filmów. Czy stoi za tym brak kreatywności, czy może zwykle ludzkie lenistwo? Trudno powiedzieć, można jedynie pomstować na niepotrzebne - i niestety często gorszej jakości - powtórki z rozrywki.
Remake, czyli film ponownie nakręcony na podstawie wykorzystanego wcześniej scenariusza lub innego dzieła, różniący się drobnymi szczegółami. W teorii ma wnieść nowe spojrzenie i świeżość, a reżyserowi zapewnić wieczną chwałę i sukces, w praktyce jednak bywa gwoździem do trumny, w której można z łatwością pogrzebać swoją karierę. Hollywood lubuje się w remake'ach, masowo kopiując filmy starsze i wysoko cenione przez krytyków. Niestety to, co kiedyś podbijało serca milionów widzów, w wersji odświeżonej może odbić się czkawką i ciągnąć za sobą smród zgniłego ideologicznie jaja. Do kin wchodzi właśnie Ben-Hur, którego historia pierwotnie opowiedziana była w 1925 roku, a później jeszcze w 1959. Czy tegoroczna wersja przyniesie coś więcej niż tylko efekty specjalne? Przekonamy się już wkrótce, a tymczasem przyjrzyjmy się bliżej tym produkcjom, które - podobnie jak Ben-Hur - doczekały się, powiedzmy sobie szczerze, nie najlepszych, nowszych wersji.
Planet of the Apes (2001)
Tim Burton
Co prawda Tim Burton zapowiadał, że jego wersja Planety Małp nie jest raczej remakiem, a całkowicie osobnym projektem, nie można jednak przestać porównywać jego wersji z filmem z 1968 roku. Niestety, kiedy zestawi się go z oryginałem, dzieło autora wybitnego Edwarda Nożycorękiego wypada nadzwyczaj słabo. O ile pierwotna wersja zaliczana jest do ikon klasyki SF, o tyle wydanie z 2001 roku razi typowymi mankamentami filmów XXI wieku. Scenariusz wygląda jak napisany na kolanie, pełen jest dziur fabularnych i niespójności, a sama atmosfera Planety Małp wydaje się płytka, bez większego zaangażowania czy emocji. Można się zgodzić, że efekty specjalne nieco ratują całość, jednak dość niedbała postprodukcja i brak logiki w wątkach psuje cały odbiór filmu. Planeta Małp z 2001 uznawana jest niewypał i ogromną, szpecącą rysę na karierze Tima Burtona.
The Time Machine (2002 )
Simon Wells
Film, który wzbudził wiele negatywnych komentarzy, zwłaszcza wśród miłośników fantastyki. Pierwowzorem jest książka o tym samym tytule z 1895 roku autorstwa Herberta G. Wellsa, a na jej podstawie powstała adaptacja z 1960 roku, zresztą dobrze przyjęta przez krytyków, a przede wszystkim fanów. Niestety Wehikuł czasu w reżyserii Simona Wellsa nie przyniósł zamierzonej sławy potomkowi pisarza. Film mijał się wielokrotnie ze swoim poprzednikiem, skupiając się głównie na ckliwej historii miłosnej oraz efektach specjalnych, które zresztą nie były mocną stroną produkcji. Wehikuł czasu Simona Wellsa stał się przykładem, że klasyki obronią się same i nie wszystko należy ponownie odtwarzać.
The Omen (2006)
John Moore
Jest to jeden z tych filmów, które mimo upływu lat nie starzeją się, a raz obejrzane, zapadają głęboko w pamięć. Historia chłopca, który miał być potomkiem szatana, była swego rodzaju fenomenem pod koniec lat 70. Horror inny niż wszystkie, przemyślany, z dobrze dobraną muzyką, utrzymujący klimat powagi i mroczności. Omen z 2006 roku w reżyserii Johna Moore'a wypada przy nim blado, raczej jak ubogi krewny niż odpowiedni następca kultowego filmu. Nawet próba wykorzystania symbolu bestii, liczby 666, w dniu premiery (data i godzina) wydaje się jedynie zgrabnym zabiegiem marketingowym, a nie ważnym elementem samego filmu. Odświeżona opowieść o Damienie, antychryście dążącym do zagłady świata, nie wzbudza ani sympatii, ani tym bardziej dreszczy strachu czy ekscytacji.
A Nightmare on Elm Street (2010)
Samuel Bayer
Freddy Krueger - jeden z najbardziej charakterystycznych złych bohaterów horrorów wszelakich. Twarz pełna blizn po poparzeniach, porozciągany stary sweter oraz błyszczące ostrza to jego zwyczajowy wygląd, który kojarzymy z ekranu. Seria krwawych horrorów z jego udziałem spędzała sen z powiek małoletnim widzom w latach 80. Jak widać, lata później pojawiła się chęć, by ponowić sukces opowieści o seryjnym mordercy. Z marnym skutkiem, bo wersja z 2010 roku może i jest ładniejsza, nieco bardziej gładsza wizualnie i widać postęp technologiczny, ale pod względem klimatu nie dorasta swojemu poprzednikowi do pięt. Samuel Bayer stworzył film poprawny, ale w gruncie rzeczy można było się bez niego obejść. Do tego określenie Freddy'ego jako pedofila paradoksalnie zadziałało na niekorzyść. Wcześniej był szalony i niepoczytalny sam z siebie, a teraz, posiadając motyw działań, wydaje się po prostu mniej straszny.
Godzilla (1998)
Roland Emmerich
Film pokazujący, że Hollywood lubi robić swoje wersje zagranicznych obrazów, choć może nie zawsze powinno. Godzilla w reżyserii Rolanda Emmericha jest remakiem japońskiego thrillera 1954 roku. Przedstawia historię gigantycznego jaszczura, który atakuje wybrzeża Nowego Jorku, budząc przerażenie i postrach swoimi rozmiarami. Film sam w sobie zły nie jest, przyciąga uwagę przede wszystkim ciekawymi efektami i dość dobrym aktorstwem. Kino oferowane prze Emmericha jest kojarzone głównie z rozrywką oferującą wizualne doznania i właśnie tym, ale niczym więcej jest jego wersja Godzilli. Pozostawia za sobą mroczne i ciężkie klimaty japońskiego pierwowzoru, stawiając na komputerowo generowanego potwora. Film jest jednym z tych, które raczej dzielą niż łączą fanów na całym świecie, szczególnie że bardzo zmieniono wygląd tytułowego potwora.
Och, Karol 2 (2011)
Piotr Wereśniak
Polskie komedie prezentują pewien zawstydzający poziom poczucia humoru, który mimowolnie odbija się niczym czkawka. O ile filmy tworzone lata temu były swego rodzaju wytchnieniem od szarej, polskiej rzeczywistości, o tyle współczesne ich wersje przyprawiają o dreszcze, głównie z zażenowania. Opowieść o Karolu, architekcie-bawidamku, a zwłaszcza jego pozamałżeńskich podbojach śmieszyła raz, choć i wtedy nie był to film wysokich lotów. Wersja z 2011 roku z Piotrem Adamczykiem w roli głównej - choć tytuł sugeruje kontynuację - jest remakiem, i to, powiedzmy sobie szczerze, bardzo kiepskiej jakości. Cukierkowy obraz przepełniony pruderyjnymi scenami, abstrakcyjnym życiem w nowoczesnej Warszawie i odwiecznym chichotem bohaterów nie ma w sobie niczego, co mogłoby przyciągnąć sympatię widzów na stałe. Przetrwaliśmy podboje miłosne Karola raz - niekoniecznie musieliśmy je oglądać ponownie.
- 1 (current)
- 2
Źródło: zdjęcie główne: materiały prasowe
Kalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1981, kończy 43 lat
ur. 1977, kończy 47 lat
ur. 1966, kończy 58 lat
ur. 1970, kończy 54 lat
ur. 1992, kończy 32 lat