Premiera (Świat)
30 sierpnia 2024Premiera (Polska)
30 sierpnia 2024Gatunek:
AkcjaDeveloper:
Massive EntertainmentPlatforma:
PS5, PC, Xbox Series XWydawca:
Polska: Ubisoft
Najnowsza recenzja redakcji
Czy Star Wars Outlaws to dobra gra? Odpowiedź jest prosta: TAK! W końcu gracze dostali produkcję osadzoną w uniwersum Gwiezdnych Wojen, która oferuje otwarty świat. Twórcy spełnili obietnice i dali nam jakościowy produkt z wieloma znakomitymi pomysłami i fantastycznie zrealizowaną grywalnością. To świetne uczucie – przylecieć na planetę, odwiedzić po drodze kantynę lub wsiąść na ścigacz i jechać przed siebie, by zobaczyć, co dany świat nam proponuje. Wszystkie dostępne planety gwarantują zabawę i różne mniejsze historie. Wiem, że Ubisoft ma złą opinię. Ich gry po premierze często mają ogromie dużo błędów i wszelkiego rodzaju bugów. Grałem na PC i największym zaskoczeniem było to, że błędów prawie w ogóle nie uświadczyłem. Spędziłem ze Star Wars Outlaws prawie tydzień – grałem wiele godzin dziennie i trafiłem na dwa/trzy proste bugi, które nie przeszkadzały mi jakoś szczególnie. To, w połączeniu z dobrą optymalizacją, daje powód do radości. Sprawdziłem też grę na trzyletnim gamingowym laptopie – śmigała bez większych problemów na wysokich detalach. Dzięki temu możemy spokojnie skupić się na zabawie i rozgrywce.
Gra oferuje fanom Gwiezdnych Wojen to, czego prawdopodobnie pragnęli od lat – wchodzimy głębiej w świat przestępczy uniwersum. Poniekąd mamy symulator przemytniczki, która chce przetrwać w galaktyce rządzonej przez rozmaite syndykaty przestępcze (z wielkim konfliktem w tle pomiędzy Imperium a Rebelią). Twórcy skupili się na pracy dla syndykatów, które są zagrożone przez nowego gracza – i to z nim jest związana główna fabuła. Samo Imperium oraz Rebelia są raczej w tle – pojawiają się w różnych okresach historii głównej i pobocznych wątkach, ale w żadnym momencie nie każą bohaterce stanąć po którejś ze stron konfliktu. To jest ważne i dobre. Poza tym historia jest prosta i raczej schematyczna – Kay stara się przetrwać, a nie jest to łatwe, bo pewien zbir wyznaczył nagrodę za jej głowę. Musimy zorganizować ekipę i dokonać wielkiego skoku, by pozbyć się szefa nowej organizacji. Nic zaskakującego ani odkrywczego, ale sprawnie wpisuje się w klimat gangsterów i złodziei. Mam jednak problem z misjami, które trzeba wykonywać wraz z rozwojem fabuły: są one często oparte na skradaniu. Jak ktoś lubi skradanki, będzie zadowolony, ale ja nie jestem jakimś wielkim wielbicielem tego rodzaju rozwiązań, więc czułem się przytłoczony i lekko sfrustrowany. Większość misji w głównej fabule opiera się właśnie na tym. Rozumiem, że gramy przemytniczką i złodziejką, ale... co za dużo, to niezdrowo. Duży plus za różne drobiazgi fabularne związane z kanonem Star Wars i małą rólkę pewnej postaci z Przebudzenia Mocy.
Na szczęście minusy nadrabia otwarty świat i ogrom zadań pobocznych, dzięki którym możemy zarobić. Są one pomysłowe, różnorodne, ciekawe i angażujące. Czasem są to po prostu roboty, które wykonujemy dla któregoś syndykatu. Niekiedy musimy pomóc komuś, kogo akurat spotkamy. Innymi słowy: w tym aspekcie dostajemy to, co najlepsze w grach opartych na otwartym świecie. Nie brakuje też drobiazgów dających mnóstwo zabawy. W każdy mieście na planetach znajdziemy automaty do gier, stworzone animacją wektorową (jak efekty komputerowe w Oryginalnej Trylogii). Do tego możemy grać w sabaka! Tak, to słynna gra w karty, w której brylowali Han i Lando. To świetne źródło dochodu! Wbrew pozorom sabak nie jest trudny, ale przez to, że na planetach są różne zasady, trzeba się szybko w nich połapać. Dodatkowe źródło dochodu stanowi oczywiście obstawianie wyścigów, które odbywają się w Canto Bight. Otwarty świat daje sporo możliwości – grałem tyle godzin, a ledwie go liznąłem. Każda planeta ma inne koncepty fabularne, a także różne wyzwania związane z sytuacją polityczną i społeczną danej miejscowości. Ta otwartość jednak zawsze jest w grach umowna. To oznacza, że znajdziemy różnego rodzaju ograniczenia, których nie przekroczymy. Dlatego każdy, kto liczył na GTA w świecie Star Wars, będzie rozczarowany. Nie zabijemy w mieście wszystkiego, co się rusza, ani też nie użyjemy innych pojazdów do ucieczki. Jestem świadomy, że niektórzy będą zawiedzeni tego typu limitami, ale zapewniam, że ten świat dostarczy dużo wrażeń.
Ważny i powiązany z pobocznymi zadaniami jest też rozwój postaci. Zdolności nie nabywamy przez zdobywanie poziomów postaci, ale za sprawą wykonywania pewnych rzeczy i nabywania doświadczenia. Niektóre proste elementy odblokujemy poprzez zabicie kogoś, użycie czegoś czy skok na ścigaczu. Ważniejsze umiejętności nabywamy jednak poprzez fabularne zadania związane z tak zwanymi ekspertami – to jest wspaniałe rozwiązanie, które nie upraszcza rozwoju bohaterki, a pozwala nam poczuć, że zdobycie danego przedmiotu czy zdolności jest zasłużone (i nie jest wynikiem tylko kliknięcia "odblokuj"). To dotyczy również rozwoju naszego blastera, ścigacza oraz statku kosmicznego, bo wraz z misjami otrzymamy pomoc albo zdobędziemy coś, co jest ważne do wykorzystania.
W trakcie rozgrywki wybieramy, z którym syndykatem chcemy pracować. Główna fabuła nie sugeruje jednej drogi. Nawet jeśli zdecydujemy się walczyć dla Szkarłatnego Świtu, to nie powstrzymuje to nas przed robotą dla Pyke'ów czy Huttów. Istotny jest system reputacji – znakomity dodatek i wyzwanie. Jeśli robimy dla jednego syndykatu misję, w której walczymy z innymi, w drugim syndykacie nasza reputacja spadnie. Zła i najgorsza reputacja stanowią problem. Przy złej wystarczy minąć na szlaku grupę sympatyzującą z danym syndykatem, a ta rzuci się za nami w pościg, by nas zabić. Na szczęście dodano fajną funkcjonalność, która umożliwia strzelanie podczas ucieczki na ścigaczu. Przy najgorszej reputacji będziemy celem wysłanych za nami zabójców, a swobodna podróż okaże się już sporym wyzwaniem. Co ciekawe, przy pracach dla syndykatów mamy sporo możliwości wyboru – np. robimy misję dla Huttów przeciw Pyke'om, o czym oczywiście druga strona wie. A później ta druga strona oferuje nam większą kasę, jeśli zdradzimy. Wybory, decyzje i ich konsekwencje. Czyż to nie jest to, czego szukamy w grach z otwartym światem?
Pod kątem rozgrywki jest tutaj wiele podobieństw do serii Star Wars Jedi. Wspinaczka, bieganie, uniki czy przechodzenie przez wąskie przestrzenie wyglądają identycznie i działają tak samo. Walka jest w porządku: mamy celownik i strzelamy. Po prostu! Żadna filozofia. Mam z tym jednak jeden problem – możemy mieć tylko swój osobisty blaster. W trakcie walk może komuś wypaść coś fajnego, a my możemy wówczas to wziąć i używać, ale tylko tymczasowo. To, że nie możemy gromadzić broni, wydaje się dziwne i nieszczególnie dobre dla rozgrywki. W tym aspekcie ważny jest Nix, czyli zwierzak, który nam towarzyszy. Może on atakować, dezorientować lub rozpraszać bohaterów, co pozwala nam na reakcje. W tych spokojniejszych chwilach może on kraść, przynosić niedostępne dla nas rzeczy, naciskać przyciski lub wyłączać alarmy. Nie jest to więc tylko uroczy pupil, który pozwoli firmie na sprzedaż zabawek, ale postać ważna dla rozgrywki. Co ciekawe, on też się rozwija – możemy zdobywać dla niego ubranka oraz miski ze specjalnym jedzeniem, dzięki czemu otrzymuje pewne zdolności. Ten ostatni element jest interesujący, bo musimy pójść do knajpy, zamówić jedzenie i naciskać klawisze, by bohaterowie jedli.
Ta gra jest piękna. Trudno nie zachwycać się pałacem Jabby przy wschodzie słońca. Każda planeta ma swój cykl dobowy, więc raz bawimy się za dnia, a raz nocą. Gra jest dopracowana i bogata wizualnie. Tereny, które zwiedzamy, są naprawdę zachwycające. Każdy aspekt – wydarzenia, pojazdy, ogromne budynki, statki czy gigantyczne planety w kosmosie – oceniam na 10/10. Nic dodać, nic ująć. Twórcy naprawdę się postarali, jeśli chodzi o grafikę.
Star Wars Outlaws to bardzo dobra gra, która oferuje jeszcze więcej godzin zabawy, niż oczekiwałem. To różnorodna rozrywka, która za sprawą otwartego świata daje nam mnóstwo możliwości. Główny wątek i związana z nim skradanka trochę rozczarowują, ale gra i tak spełni oczekiwania fanów Star Wars. Minusem jest początek – to przydługi samouczek. Musi minąć dłuższa chwila, zanim "otworzymy" ten świat i będziemy swobodnie poznawać przestępcze zakątki Gwiezdnych Wojen. Życie kryminalistów Star Wars jest tak ciekawe, jak sobie wyobrażałem.