F1 2020 - recenzja gry
Data premiery w Polsce: 10 lipca 2020Dziwne to czasy, w których przyszło debiutować F1 2020. W realu jesteśmy dopiero po pierwszym weekendzie wyścigowym, a powinno być ich znacznie więcej. Na szczęście czekanie wynagradza nowa produkcja Codemasters.
Dziwne to czasy, w których przyszło debiutować F1 2020. W realu jesteśmy dopiero po pierwszym weekendzie wyścigowym, a powinno być ich znacznie więcej. Na szczęście czekanie wynagradza nowa produkcja Codemasters.
COVID-19 i strach przed rozprzestrzenianiem się koronawirusa odcisnął piętno na królowej motorsportu. Dyskomfort, konieczność utrzymywania społecznego dystansu, a także wycofywanie się sponsorów, zmiana wyścigowego kalendarza i wreszcie wielka niewiadoma, jeśli chodzi o formę zespołów – to trudności i wyzwania, przed którymi stanęło Codemasters w grze F1 2020. Twórcom należą się wyrazy uznania, bo wykonali świetną robotę i utrzymali wysokie tempo serii, ale czy jest sens sięgać po najnowszą odsłonę, jeśli spędziło się wiele godzin w części sprzed roku?
Mój zespół – konik mój
Zacznijmy od najważniejszej nowości w grze, która przykuwa na wiele, wiele godzin. To oczywiście tryb kariery połączony z trybem menadżerskim. W F1 2019 gracze mogli wybrać zespół i dołączyć do niego, a w F1 2020 ta opcja została jeszcze bardziej rozbudowana i pozwala nam stworzyć swój wymarzony team w F1 oraz dołączyć do stawki, ścigając się z najlepszymi kierowcami na świecie.
W trybie tym tworzymy zespół od podstaw. Spędzić w nim można wiele godzin, zaczynając od dopieszczania barw swojego zespołu i wybrania logo czy żonglując sponsorami i wybierając ofertę, która będzie dla nas korzystna. Zaznaczam – na początku i pewnie przez większą część sezonu nasz bolid będzie konkurencyjny co najwyżej z Williamsem, więc nie zniechęćcie się, kiedy debiutancki team będzie szorował z tyłu stawki.
Nie od dziś wiadomo, że kto w F1 ma pieniądze, ten może sobie pozwolić na więcej. Ten element został znakomicie oddany w tym trybie. Bez mamony możemy rzeczywiście podzielić los Williamasa z ubiegłego sezonu i wycofywać się z wyścigów, żeby oszczędzać części, bo nie stać nas będzie na ich wytwarzanie. Za to z pieniędzmi… Oj tutaj można sobie pozwolić na znacznie, znacznie więcej. Dlatego istotnym jest odpowiedni wybór sponsorów, którzy najlepiej do nas pasują.
Są tacy, którzy wymagają od nas liderowania w wyścigu przez kilka okrążeń, za co dostajemy oprócz podstawy także premie. O takich na początku możemy zapomnieć. Nie warto ich brać, bo stracimy tylko pieniądze z premii, które możemy otrzymać od innego ze sponsorów. Ten drugi może np. od nas wymagać przejechania 100 okrążeń podczas całego weekendu wyścigowego. Kłania się rachunek zysków i strat. Strat szczególnie, bo za uszkodzenia bolidu płacimy z zespołowej kasy. Zresztą płacimy tutaj za wszystko. Począwszy od utrzymywania działów badawczych, a na wynagrodzeniu kierowcy skończywszy.
Mając już miliony na koncie, możemy sobie pozwolić na ulepszanie naszej małej fabryki i budowanie zespołu, który powalczy o mistrzostwo. Tutaj w grę wchodzą olbrzymie kwoty, na które mozolnie pracujemy. Inwestować jednak trzeba z głową i tak dysponować gotówką, żeby coś zostało „na czarną godzinę”. Czyli np. na koniec sezonu, kiedy zaczynają się negocjacje kontraktowe z kierowcami.
Oprócz aspektu czysto finansowego w grze musimy także zadbać o marketing i PR, zadowalać sponsorów, czuwać nad dobrym morale w teamie i dbać o to, aby dobrze wypadać w mediach.
W trybie tym każda nasza decyzja czy każde zagranie na torze nie pozostaje bez wpływu na zespół. A chcąc mieć u swego boku takie tuzy, jak Vettel czy Hamilton, trzeba zaproponować im coś więcej niż tylko kupę forsy.
Więcej tego samego
Pozostałe elementy F1 2020 to raczej kalka tego, z czym zetknęliśmy się przy ubiegłorocznej edycji. Oczywiście pewne zmiany, jak kosmetyka czy aktualizacja składów, musiały zostać wdrożone, ale za wielu różnic tutaj nie widać.
Gra natomiast wprowadza wiele ułatwień i usprawnień znanych chociażby z Gran Turismo Sport, a każda z nich jest znakomicie opisana i przedstawiona w sposób taki, że nawet laik będzie w stanie zrozumieć, o co w niej chodzi.
Gameplay zasadniczo się nie zmienił. Nadal jest to kawał doskonałej rozgrywki. W tym roku zasadniczą zmianę na plus dostrzegam w sztucznej inteligencji przeciwników. Zachowują się bardziej naturalnie. Popełniają błędy i łatwiej wypadają z trasy czy to samoistnie czy po kontakcie z innym pojazdem. Nie czuć, jakby jechały po sznurku czy po jakiejś magnetycznej linii. Ściganie w F1 2020 dostarcza niesamowitej frajdy. Identycznie jest w strukturach online, która pozostała niezmieniona. Oznacza to, że cotygodniowe wyzwania, ligi, wyścigi rankingowe i nierankingowe, plus tym razem rywalizacja w F2 jest dostępna od początku.
Jeśli chodzi o nowości, to mamy w grze dwa świeże tory, które trafiły do kalendarza. To Wietnam i Holandia.
Wiele jednak pozostało na takim samym dobrym poziomie. Szczególnie tyczy się to torów, które niczym nie różnią się od ubiegłorocznych (za wyłączeniem nowych logotypów sponsorów). Ale nie ma co narzekać. Rodzi to jednak pytanie, czy warto wydawać ponad 200 zł na F1 2020, które nie za wiele wnosi?
Gdyby nie dodanie trybu Mojego zespołu, grę tę można by skreślić i czekać na pakiet nowości wraz z nadejściem nowej generacji konsol. Niektóre elementy już teraz wymagają zmiany, by przyciągnąć nowych graczy i zachęcić do kupna tegorocznej edycji. Możliwość nadzorowania własnego teamu okazuje się jednak na tyle satysfakcjonująca i wciągająca, że może być wystarczającym magnesem dla graczy. Szczególnie biorąc pod uwagę to, że tryb kariery jest tutaj... dość ubogi - brak np. "wątku fabularnego" z F1 2019.
PLUSY:
+ prezentuje się dobrze;
+ usprawniona i bardziej realistyczna jazda;
+ ulepszona sztuczna inteligencja;
+ znakomity tryb menadżerski.
MINUSY:
- brak znaczących zmian;
- przydługawe ekrany ładowania gry;
- zubożały tryb kariery.
Poznaj recenzenta
Michał CzubakDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat