W głębi lasu – recenzja miniserialu
Data premiery w Polsce: 12 czerwca 2020Oparty na prozie Harlana Cobena serial pt. W głębi lasu przenosi wydarzenia opisane w bestsellerowym thrillerze na nasz rodzimy grunt. Sprawdzamy, jak poradził sobie drugi polski serial platformy Netflix.
Oparty na prozie Harlana Cobena serial pt. W głębi lasu przenosi wydarzenia opisane w bestsellerowym thrillerze na nasz rodzimy grunt. Sprawdzamy, jak poradził sobie drugi polski serial platformy Netflix.
Serial W głębi lasu obejmuje dwie przestrzenie czasowe – rok 1994 i 2019. Głównym bohaterem jest warszawski prokurator, Paweł Kopiński, który próbuje otrząsnąć się po śmierci żony i zaginięciu siostry – ta druga zaginęła w niewyjaśnionych okolicznościach 25 lat wcześniej podczas letniego obozu, na którym Paweł był zresztą opiekunem. Ćwierć wieku temu, w głębi lasu, w którym odbywał się ten obóz dla nastolatków, dwoje jego uczestników znaleziono martwych, a dwoje zniknęło bez śladu. Niedługo później sprawa została zamknięta. Niespodziewanie w 2019 roku policja odnajduje ciało – śmierć wydaje się być powiązana z feralnymi wydarzeniami z przeszłości. Kopiński uważa, że ofiarą jest chłopak, który zaginął wówczas wraz z jego siostrą.
Bohaterów serialu poznajemy raczej powierzchownie – nie wiemy, jacy są tak naprawdę, w głębi duszy. Wiemy za to, że spotkała ich tragedia i widzimy, jak wielkie odcisnęła na nich piętno. To piętno ich łączy. Wydarzenia z 1994 roku są spoiwem, a jednocześnie przyczyną, depczącą przez dekady po piętach krzywdą, która nie pozwala o sobie zapomnieć. Beztroskie zabawy nad jeziorem, które oglądamy przez filtr ocieplonych, a jednocześnie delikatnie wypłowiałych barw, to najpewniej ostatnie faktycznie radosne chwile w życiu bohaterów. Bezlitosna szarość 2019 roku, chłód i zmęczone, smutne oczy postaci, uzmysławiają, jak wiele przeszły, jak nieprzyjaznym miejscem stał się dla nich świat. Nie ma w tym grama przesady, fałszywej nuty, nachalności – twórcy umiejętnie operują kontrastami, sprawnie poruszają się po obu czasowych wymiarach, stopniowo obnażając kolejne tajemnice.
Bo W głębi lasu to serial o tajemnicach, łamaniu obietnic (często mimowolnym) oraz konsekwencjach, wspomnianych piętnach – bardziej nawet niż o samych ludziach. Mniej istotne są tu relacje czy charakterologia postaci, a bardziej przerażająca siła przeszłości – to, jak bardzo jedno wydarzenie może ukształtować ludzi, kolejne dekady ich życia. Twórcy są skuteczni w zobrazowaniu tego – bywają przygnębiający, ale nigdy przesadnie. A koniec końców – uczciwie i zgodnie z tym, co zapowiedzieli, gdy odwiedziliśmy ich na planie – postarali się odnaleźć w tym wszystkim jakiś promień światła.
Podoba mi się to, w jaki sposób W głębi lasu opowiada nam o ludziach, bo choć, jak wspominałem, tak naprawdę nie pozwala nam ich w rzeczywistości poznać, czujemy, że bliżej im do kogoś, kto mieszka w bloku obok, niż do wymysłu, sztucznego tworu scenarzysty. Aktorsko cała ekipa – zarówno wyjadacze, na czele z Damięckim, Grochowską, Komanem, Ferencym i Jakubikiem, jak i młodzież (Hubert Mikłowski, Wiktoria Filus) pozostają naturalni i przekonujący. Cały zresztą casting wydaje się strzałem w dziesiątkę, podobnie jak aspekt audiowizualny. W głębi lasu to pozycja znakomicie zrealizowana – zdjęcia, ścieżka dźwiękowa i poszczególne kadry współtworzą wraz z opowieścią doskonale zgraną kompozycję.
Problemem serialu okazuje się... jego długość. Choć sześć prawie godzinnych odcinków wydaje się czasem optymalnym, by opowiedzieć adaptowaną historię (odpowiednio, rzecz jasna, przekonwertowaną, między innymi na potrzeby wpasowania jej w polską rzeczywistość i zmiany narracji na nieegocentryczną – ta jest bowiem w oryginale pierwszoosobowa). Niestety, zwłaszcza na początku, serial ma problem ze swoim tempem. Musiało minąć sporo czasu, zanim intryga zaczęła w pełni angażować. Odpowiedzi na część pytań moglibyśmy poznać nieco wcześniej, co nie zaszkodziłoby opowieści, za to rozpędziłoby akcję. Zwłaszcza biorąc pod uwagę, jak wiele z tych odpowiedzi ciągnie za sobą kolejne pytania.
Ostatecznie dwa przedostatnie epizody, emocjonujące, pełne tropów, które łatwo źle odczytać (i nie jest to wada), to największa siła serii. Jasne, to być może niewiele, a jednak – choć narzekam na początkowy brak zaangażowania – mimo szwankującego tempa ciężko jest oderwać się od W głębi lasu na dłużej. Serial zawdzięcza to zarówno samej tajemnicy, jak i uwikłanym w nią moralnie dwuznacznym bohaterom, na tyle intrygującym, że pragniemy im towarzyszyć. Zależy nam, by dowiedzieć się, co tak naprawdę im się przytrafiło, co wydarzyło się ćwierć wieku temu w głębi lasu. I choć odpowiedź na to pytanie może nam się nie spodobać, pełna trudów podróż, w którą zabierają nas Leszek Dawid i Bartosz Konopka, okazuje się warta tego, by się w nią udać.
Poznaj recenzenta
Michał JareckiDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat