Adolf Hitler jako pisarz SF? Przeczytaj fragment powieści Żelazny sen
Dziś premierę ma powieść science fiction Normana Spinrada pt. Żelazny sen. Mamy dla was początek tego utworu.
Dziś premierę ma powieść science fiction Normana Spinrada pt. Żelazny sen. Mamy dla was początek tego utworu.
Wygłaszając swą tyradę, poczuł lekki nacisk na wały otaczające jego umysł, coś na kształt błyskawicznego pchnięcia wymierzonego w rdzeń jego woli. W mgnieniu oka dotarło do niego, jak próżny i głupi jest ten zryw: rozsądny człowiek nie podnosi takich kwestii publicznie; dalsze ciągnięcie tej awantury sprawi przykrość, a nawet ból wielu porządnym, bezbronnym istotom; lepiej ustąpić i popłynąć z prądem ku kosmicznemu przeznaczeniu, niż stawiać próżny opór komuś, kto przewyższa cię pod każdym względem.
Ale choć umysł Dominatora sięgnął do samego rdzenia jego woli, to Feric, dzięki wieloletniemu doświadczeniu, bardzo szybko zrozumiał, czym naprawdę jest ten ciąg niezbyt przyjemnych myśli: parszywy mutant próbował wciągnąć go do swojej sieci. Zareagował błyskawicznie, ciskając w udręczone zwoje mózgowe pochodnię słusznej nienawiści wobec bezdusznych kreatur, których najwyższym pragnieniem jest unicestwienie genetycznie lepszego gatunku, stworów próbujących podporządkować sobie prawdziwych ludzi i zamierzających przemienić tę świętą ziemię w swój brudny chlew. Choć skryba nie zdradził w żaden sposób przeprowadzenia ataku ani nie zareagował na jego odparcie, to Feric poczuł, jak wola Doma roztapia się w ogniu jego nienawiści.
— To ja jestem analitykiem genetycznym i to ja mam większe kompetencje w orzekaniu, kto jest czysty rasowo, niż jakiś tam zwykły obywatel — oświadczył Heimat, gdy wygrany pojedynek na umysły dobiegł końca.
— Za pomocą zaledwie trzech testów?! — zagrzmiał ponownie Jaggar. — Właściwy proces ewaluacji powinien składać się z kilkudziesięciu rozmaitych badań, włączając w to pobranie próbek tkanek, krwi, moczu, łez, stolca i nasienia.
— Przeprowadzenie tak wielu skomplikowanych badań byłoby zbyt czasochłonne — bronił się doktor. — Tylko garstka ludzi ze skażonym genomem mogłaby przejść te proste niby testy, ale z punktu widzenia medycyny byliby to nadal ludzie w każdym calu, więc o co tyle krzyku?
Feric przestał się hamować.
— Stwór koło pana to Dom! — wrzasnął. — Został pan włączony do wzorca dominacji! Wysil umysł i uwolnij się natychmiast, człowieku!
Stojący w kolejce za nim wyglądali na zaniepokojonych; nawet najgorsi mieszańcy wydawali się zniesmaczeni tą awanturą. Przez krótką chwilę wydawało się, że w sali dojdzie do rękoczynów, ale potem oblicza znajdujących się w niej istot nabrały ponownie tępego wyrazu. Dominator zadbał o własne bezpieczeństwo.
— Mylisz się, prawy człeku Jaggarze — stwierdził doktor Hei mat przymilnym tonem. — Kapral Mork jest certyfikowanym czystym rasowo człowiekiem, to chyba oczywiste nawet dla ciebie. W przeciwnym razie nie nosiłby munduru Wielkiej Republiki.
— Może prawy człek Jaggar nie zna za dobrze obyczajów panujących w Heldonie — zasugerował skryba z ironią wyczuwaną wyłącznie przez Ferica, jedyną osobę w tej sali, która odkryła jego ponury sekret, ale nie mogła zrobić nic, by go skrzywdzić. — Gdyby każdy z nas musiał dorastać otoczony przez mutantów, mieszańców i Bóg jeden wie kogo jeszcze, wszyscy widzielibyśmy Domów na każdym rogu — dodał, patrząc na Ferica z pełną powagą i kompletnym brakiem emocji, choć ten wyczuwał diaboliczną, dobrze skrywaną satysfakcję.
Doktor Heimat przekazał formularz Morkowi, a ten podał go ostatniemu z funkcjonariuszy za ladą.
— Prawy człeku Jaggarze, zostałeś oficjalnie uznany za prawdziwego człowieka, czy uważasz badania za wystarczające, czy nie — rzekł analityk. — Możesz zaakceptować lub odrzucić obywatelstwo Heldonu, ale tak czy owak, blokujesz kolejkę.
Rozwścieczony Feric, zdając sobie sprawę, że dalsza dyskusja z Heimatem i zdradzieckim Morkiem jest bezcelowa, pomaszerował w kierunku ostatniego urzędnika. Mężczyzna, który przeglądał jego formularz, był masywnym, twardym facetem w sile wieku, miał włosy w kolorze żelaza i pasującą do nich przyciętą brodę. Baretki zdobiące jego bluzę świadczyły, że to nie żołnierz wyszkolony w czasach pokoju, tylko prawdziwy weteran, który walczył na Wielkiej Wojnie. Jego także, niestety, charakteryzowała niedbała postawa i brak błysku w oku, wyraźne dowody, że jest kolejną ofiarą złowioną w sieć Dominatora. On jednak, w przeciwieństwie do pozostałych, mógł wysilić umysł i wyrwać się z wzorca dominacji.
— Czy nie wykrywa pan w swoim umyśle czegoś w rodzaju otępienia? — zapytał Feric. — Nietypowej potrzeby poddania się i płynięcia z prądem? Ktoś taki jak pan, prawdziwy weteran, musi z pewnością widzieć, że coś jest nie tak z tym garnizonem.
Funkcjonariusz wsunął formularz Jaggara do szczeliny w skomplikowanej kopiarce.
— Proszę skierować wzrok na czerwony punkt, który widzi pan nad obiektywami — powiedział.
Feric zamarł posłusznie na sekundę, a weteran nacisnął klawisz na bocznej ściance urządzenia. Kopiarka rozbłysła na okamgnienie bardzo jasnym światłem, po czym z jej trzewi dobiegł cichy szum.
— Zostałeś uznany za czystego rasowo człowieka, prawy człeku Jaggarze — wyrecytował automatycznie funkcjonariusz. — Za moment przekażę ci stosowny certyfikat. W razie kontroli musisz go okazać każdemu policjantowi, celnikowi albo wojskowemu. Każdy kupiec może cię nie obsłużyć, jeśli nie wylegitymujesz się na jego żądanie. Nie możesz zawrzeć małżeństwa bez okazania certyfikatu. Czy to jasne?
— To niedorzeczne! — wybuchnął Feric. — Nie rozumie pan, że przez to przejście graniczne przepływa obecnie rzeka skażonych genów?
— Czy zrozumiałeś warunki otrzymania obywatelstwa? — funkcjonariusz nie podjął tematu.
— To chyba oczywiste, że zrozumiałem! Ale czy p a n rozumie, że znajduje się pod wpływem Dominatora?
Funkcjonariusz patrzył przez moment w oczy Ferica skupiającego całą swą wolę w spojrzeniu. Zdawać się mogło, że z jego niebieskich oczu wystrzeliła iskierka, pokonała dzielącą ich przestrzeń i osiadła na źrenicach helderskiego celnika.
— Oczywiście… Oczywiście — wymamrotał tamten niepewnie. — Pan się myli, oczywiście.
W tym właśnie momencie usłyszeli dzwonek i z maszyny wysunął się wydrukowany certyfikat. Głośne brzęczenie sprawiło, że funkcjonariusz zerwał kontakt wzrokowy, a Jaggar zrozumiał, że cały wysiłek, jaki włożył w pokonanie wzorca dominacji, poszedł na marne z powodu zwykłego zbiegu okoliczności.
Celnik wziął certyfikat z podajnika i wręczył go Fericowi. — Przyjmując ten dokument, prawy człeku Jaggarze — oznajmił ceremonialnym tonem — przyjmujesz także wszystkie prawa i obowiązki obywatela Wielkiej Republiki Heldonu i stajesz się certyfikowanym prawdziwym człowiekiem. Możesz uczestniczyć w życiu publicznym, wybierać i być wybieranym, służyć w siłach zbrojnych Republiki, wyjeżdżać i wjeżdżać na terytorium ojczyzny, kiedy tylko zechcesz. Nie wolno ci jednak zawrzeć małżeństwa bez zgody Ministerstwa Czystości Genetycznej, i to pod groźbą kary śmierci. Czy posiadając tę wiedzę, przyjmujesz obywatelstwo Wielkiej Republiki Heldonu z własnej i nieprzymuszonej woli?
Feric gapił się na leżący na jego dłoni twardy, lśniący, gładki certyfikat. Na powierzchni plastikowej karty wydrukowano jego dane i datę przyznania obywatelstwa, znajdowały się tam też wzór jego linii papilarnych, kolorowe zdjęcie i podpis doktora Heimata. Dokument został gustownie ozdobiony wolutą i czerwonoczarnobiałymi swastykami, które dodawały mu godności. Feric od bardzo dawna, od dzieciństwa nawet, marzył o chwili, w której ten święty dokument stanie się najcenniejszą z rzeczy, jakie kiedykolwiek posiadał. Teraz jednak nie umiał się nim cieszyć, gdyż wszystko straciło sens w momencie, gdy surowe standardy genetyczne stały się fikcją. Bez nich ten certyfikat był zwykłym kawałkiem zabarwionego plastiku.
— Nie chcesz chyba odmówić przyjęcia obywatelstwa? — zapytał helderski celnik, okazując po raz pierwszy cień emocji, choć było to tylko zwykłe biurokratyczne rozdrażnienie.
— Przyjmuję obywatelstwo — wymamrotał Feric, wsuwając ostrożnie dokument do solidnego portfela przypiętego do pasa z garbowanej końskiej skóry. Maszerując w kierunku wyjścia, poprzysiągł sobie, że ten dokument będzie miał dla niego znacznie większe znaczenie niż dla tych żałosnych durniów. Pomści tę zniewagę po tysiąckroć, zanim da sobie spokój z Domami. Choć w tym akurat przypadku nawet po milionkroć byłoby za mało.
Kalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1965, kończy 59 lat
ur. 1975, kończy 49 lat
ur. 1945, kończy 79 lat