Niech wygra najlepszy. Choć raz
Po raz 64-ty ogłoszono nominacje do Emmy, najważniejszych nagród w branży telewizyjnej. I po raz kolejny – choć nie jesteśmy tym chyba zaskoczeni - nie obyło się bez rażących przeoczeń.
Po raz 64-ty ogłoszono nominacje do Emmy, najważniejszych nagród w branży telewizyjnej. I po raz kolejny – choć nie jesteśmy tym chyba zaskoczeni - nie obyło się bez rażących przeoczeń.
Nagrody dla popkultury, filmów, seriali, czy muzyki to jedne z najważniejszych wydarzeń w roku. Każdy na nie narzeka, każdy zarzeka się, że go nie interesują, bo on i tak wie lepiej, każdy jest "ponad to". I tak w styczniu śmiejemy się z wyboru internautów w nic nie znaczących People’s Choice Awards, a potem wykonujemy gest zażenowania spopularyzowany przez kapitana Jean-Luca Pickarda, patrząc na Teen Choice Awards, dowiadując się, co najchętniej oglądają dziś najmłodsi. Dalej nie jest lepiej. Gdy wydawało się, że MTV Movie Awards mogą zacząć coś sobą reprezentować, to co rok nagradzaną sagę "Zmierzch" zastąpiły teraz "Igrzyska śmierci". Era piszczących nastolatek na widok drewnianego aktorstwa jak widać jeszcze nie dobiega końca.
Ale nawet te – wydawałoby się – bardziej renomowane nagrody nie przędą lepiej. Kto rozróżnia kryteria głosujących w kategoriach Record of the Year i Song of the Year w nagrodach Grammy, niech pierwszy rzuci kamieniem. A zaraz za nim ten, kto potrafi przewidzieć zachowanie Akademii przy wyborze Best Picture podczas gali Oscarów. Czasem filmy "na czasie" przegrywają ze znacznie gorzej zrealizowanymi obrazami - patrz pojedynek "The Social Network" i "Jak zostać królem". Innym razem to właśnie wpisywanie się produkcji w panujący trend samo zdobywa jej statuetkę. Nostalgia, jaka zapanowała w Hollywood, swoje najlepsze odzwierciedlenie znalazła właśnie w "Artyście", który w starym kinie zanurzył się jeszcze mocniej niż "Hugo i jego wynalazek", czy "Służące".
Emmy nie są tu wyjątkiem. Wybory Telewizyjnej Akademii pozostawiają sporo do życzenia, choć chyba z nieco innych powodów. Podczas gdy statuetki People’s Choice zdobywają najpopularniejsi, deski Teen Choice najbardziej "wylansowani", popcorny MTV najpiękniejsi i najprzystojniejsi, a Oscary akurat ci, którzy w danym roku przypadną Akademii do gustu, Emmy zgarniają... ci, co zawsze.
"Współczesna rodzina" pewnie znów zgarnie najwięcej statuetek
Co roku statuetki odbierają ulubieńcy głosujących i nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że jest to bardzo ograniczone grono. Każdej jesieni na scenie w kluczowych momentach pojawia się obsada Mad Men i Współczesnej rodziny (a wcześniej 30 Rock). Jasne, są to świetne, nawet fenomenalne produkcje, ale to ledwie czubek góry serialowej.
W tym roku o miano najlepszego dramatu powalczą z amerykańskich stacji kablowych Mad Men, Breaking Bad, Downton Abbey, Gra o tron, Homeland i Zakazane imperium, a ze stacji ogólnodostępnych... ach, no właśnie, nikt. Oczywiście, że tzw. telewizja jakościowa istnieje głównie właśnie na kanałach płatnych, ale nie dostrzeganie świetnie zrealizowanych produkcji na tych darmowych to zwykła ignorancja. Nikt nie mówi tutaj o kolejnych klonach Kryminalnych zagadek Las Vegas, bo te to zwykła potrawka dla niedzielnego widza, mająca za zadanie zastąpić mu wyjście do kina. Trafiają się jednak perełki, które przez Akademię Telewizyjną są - niespodzianka - pomijane. O ile Revenge, choć znakomite, może jest nieco zbyt cukierkowe, o tyle zupełnie niezrozumiały jest brak na liście nominacji Żony idealnej. Ten dramat ze stacji CBS (z Ridleyem i Tonym Scottami jako producentami!) nie tylko może na równi konkurować z produkcjami kablowymi, ale i je w tych pojedynkach pokonać. Brak chociaż jednego z tych seriali dziwi tym bardziej, że drugie sezony Downton Abbey i Gry o tron były znacznie poniżej oczekiwań.
Statuetkę dla najlepszego serialu komediowego może trafić za to do twórców Girls, Pohamuj entuzjazm, Rockefeller Plaza 30, Teorii wielkiego podrywu, Współczesnej rodziny lub Veep. Tu na szczęście kablówki nie dominują , ale i tak zaskoczenia nie będzie. Zdziwiłbym się niezmiernie, gdyby tę kategorię wygrało cokolwiek innego niż serial ABC. W moim mniemaniu, owszem, jest to najlepsza obecnie emitowana komedia, ale czy zasługuje aż na tyle nominacji? Kategoria najlepszy aktor drugoplanowy w serialu komediowym to aż cztery osoby ze Współczesnej rodziny i po jednej z innych produkcji. Głosujący zachowują się podobnie jak przed laty, kiedy to wszystkie statuetki i nominacje zgarniało 30 Rock. Naprawdę nie ma miejsca na jedno maleńkie Community?
Neil Patrick Harris zna chyba więcej stacji niż osoby wybierające Emmy
Członkowie Akademii Telewizyjnej oglądają zwyczajnie za mało seriali, żeby móc zachować nawet pozory obiektywizmu. Już przy Oscarach często mówi się, że uprawnieni do głosowania nie widzieli wszystkich nominowanych filmów, a co dopiero rzec przy okazji nagród Emmy. Tu problemem nie jest fakt, że produkcji, które należy obejrzeć jest kilkanaście, czy nawet kilkadziesiąt, ale to, iż nie mają one po dwie godziny, ale po 22 odcinki, godzinę każdy.
Jeśli w ciągu roku ogląda się zaledwie kilka seriali to nic dziwnego, że wciąż jest się zachwyconym grą Glenn Close w Układach i Hugh Bonneville’a w Downton Abbey. Tyle tylko, że na wyżyny swoich umiejętności wspinają się w tym czasie choćby John Noble i Kelsey Grammer. I wcale nie wypadają gorzej od dwójki wymienionych na początku. Ale Akademia Fringe i Boss nie miała jeszcze czasu obejrzeć.
A teraz, po ogłoszeniu nominacji, już na to za późno.
Czytaj więcej: Znamy nominacje do Emmy. Nie ma niespodzianek
Kalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1983, kończy 41 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1970, kończy 54 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1952, kończy 72 lat