Straszny serial to dla telewizji prawdziwy horror
Tworzenie seriali mających za zadanie straszyć widza nie jest łatwe. Horror to gatunek zbyt niszowy, by przyciągał wielką widownię, przez co o pieniądze na takie projekty jest jeszcze trudniej niż w kinie.
Tworzenie seriali mających za zadanie straszyć widza nie jest łatwe. Horror to gatunek zbyt niszowy, by przyciągał wielką widownię, przez co o pieniądze na takie projekty jest jeszcze trudniej niż w kinie.
W dniach 29 sierpnia - 1 września Hatak.pl obecny będzie na Polconie. W najbliższy piątek o godzinie 18:00 odbędzie się panel poświęcony serialowym horrorom organizowany przez naszą redakcję. W czwartek o 17:00 odbędzie się spotkanie z redakcją Hatak.pl Więcej informacji znajdziecie tutaj. Serdecznie zapraszamy!
Nikt nie lubi się bać. A przynajmniej tak nam się wydaje. Adrenalina wydzielana podczas oglądania horrorów stanowi swego rodzaju perwersyjną przyjemność i choć trudno początkowo nam się do tego przyznać, gdy zasiądziemy w fotelu kinowym bez problemu poddajemy się wypływającej z ekranu atmosferze. Przed telewizorem jest jednak zupełnie inaczej. Decyzja, który program oglądamy, podejmowana jest na dużo mniejszym poziomie zaangażowania. Bardzo łatwo zmienić kanał - nie tylko dlatego, że wymaga to jedynie ruchu palcem, ale po prostu nic za tę czynność nie płacimy. Przerażająca scena w horrorze wzbudza w nas zainteresowanie, ale – przede wszystkim – strach. Od nieprzyjemnego uczucia łatwiej zatem uciec siedząc przed telewizorem, niż kiedy już kupiliśmy bilet na seans w kinie.
Horrorowi trudno zaistnieć w telewizji także ze względu na częstotliwość opowiadania kolejnych historii. Pisanie co tydzień nowego scenariusza może szybko wypalić nawet najbardziej kreatywne umysły. Trudno zamknąć ten gatunek w jednym schemacie i tylko powtarzać sprawdzoną formułę – by przestraszyć widza, zawsze należy go czymś zaskoczyć. Wymyślanie w takim tempie nowych strasznych historii wydaje się po prostu niemożliwe.
Telewizja jednak od dawna próbuje zadowolić miłośników horrorów, choć rzadko korzysta z pełnego instrumentarium tego gatunku. Zamiast prawdziwych seriali grozy otrzymujemy jedynie tradycyjne telewizyjne formaty ubrane w pozornie straszne szaty. Ale jak się nie ma, co się lubi…
Seriale grozy często dokonywały mariażu z klasycznym proceduralem. Zespół policjantów lub detektywów (niekiedy samozwańczych) co tydzień mierzył się w nich z nową sprawą. Zamiast tradycyjnych przestępców przeciwnikami były jednak istoty znane z miejskich legend i mitów, a tajemnicze konspiracje miały zwykle nadprzyrodzony charakter. Prawdy w telewizji poszukiwali między innymi agenci Mulder i Scully, którzy rozprawiali się z potworami, mutantami, duchami i – przede wszystkim – kosmitami. Serial stacji FOX był raczej thrillerem aniżeli horrorem z prawdziwego zdarzenia (szczególnie kiedy zdjęcia przeniesiono z ponurego Vancouver do słonecznej Kalifornii i niemal zupełnie zniknęła mroczna atmosfera z pierwszych sezonów), jednak to pierwsza produkcja telewizyjna, która dwoma nogami stanęła w tzw. mainstreamie. Z Archiwum X oglądali wszyscy, nawet jeśli w konsekwencji oznaczało to potem nieprzespaną lub wypełnioną koszmarami noc.
Z dorobku Muldera i Scully korzystają dziś bracia Winchester. Wyszkoleni przez ojca na wojowników, co tydzień mierzą się z kolejną piekielną (lub niebiańską) kreaturą, z którą należy jak najszybciej się rozprawić, by ratować ludzkie istnienia. Supernatural stanowi dobry przykład na to, że im więcej horroru, tym mniej widzów – a przynajmniej tak uważało The CW. Pierwszy sezon serialu o dwóch braciach walczących ze złem był bardzo mroczny – większość akcji odbywała się w nocy, nie brakowało starych, opuszczonych domów lub niewielkich, wywołujących klaustrofobię pomieszczeń. W drugiej serii tych elementów było zdecydowanie mniej, a w kolejnym sezonie Supernatural całkowicie zrezygnowało z wyróżniającej je estetyki na rzecz tradycyjnych, barwnych zdjęć i przytulnej scenografii. Choć historie pozostały straszne (pojawił się nawet Szatan we własnej osobie!), to sam serial już nie mroził krwi w żyłach jak dawniej.
Serial The CW z czasem coraz częściej zaczął również korzystać z wstawek komediowych. Paradoksalnie, śmieszne momenty w horrorach sprawdzają się doskonale. Dzięki nim twórcy prowadzą swoistą grę z widzem - puszczając do nich oko, dają znać, że to, co właśnie oglądają, to tylko fikcja, albo też dają chwilę na wytchnienie, by potem przerazić go ze zdwojoną siłą. Sporej dawce czarnego humoru swój sukces zawdzięczały też święcące triumfy w latach 90. "Gęsia skórka" i "Opowieści z krypty".
Choć stacja CBS z racji bycia kanałem ogólnodostępnym nie może pozwolić sobie na zbyt dużą brutalność, horroru można było dopatrzeć się swego czasu również w Wyspie Harpera. Podczas zjazdu rodzinnego na jednej z wysp w stanie Waszyngton dochodzi do prawdziwej masakry – ginie niemal cała, składająca się z ponad trzydziestu osób (!), obsada serialu. Morderca pozbywa się średnio dwóch osób na odcinek, co zawstydziłoby pewnie niejeden film grozy. Równie często ściele się trup w The Walking Dead, gdzie każda z postaci musi umrzeć dwa razy – jako człowiek, a następnie jako zombie. Produkcja AMC na pewno jest obrzydliwa, niemniej nazwanie jej doprawdy straszną byłoby nadużyciem.
Zdarza się jednak, że amerykańskie stacje telewizyjne podejmują ryzyko i – co zaskakujące – niekoniecznie muszą to być kablówki. Swoich sił w horrorze próbowało przed rokiem ABC z produkcją zatytułowaną The River. Serial opowiadający historię poszukiwania zaginionego w puszczy amazońskiej doktora był mieszanką Zagubionych i Paranormal Activity. Eksperyment z telewizyjnym "found footage" ostatecznie się nie udał – produkcja została zakończona po zaledwie ośmiu odcinkach, więc chcąc poznać mroczny sekret lasów Ameryki Południowej trzeba się tam niestety udać samemu.
Większym sukcesem okazała się być antologia "Mistrzowie horroru" zrealizowana dla stacji Showtime. W ciągu dwóch sezonów opowiedziano 26 przerażających historii, za które odpowiedzialni byli, rzecz jasna, tytułowi mistrzowie horroru. Wśród reżyserów poszczególnych odcinków znaleźli się m. in. Stuart Gordon (wcześniej wielokrotnie przenosił na ekran powieści H.P. Lovecrafta), Tobe Hooper (pierwsza "Teksańska masakra piłą mechaniczną"), Mick Garris (zekranizował w formie filmu lub serialu historie, które wyszły spod ręki Stephena Kinga), Rob Schmidt ("Zły skręt") czy John Carpenter ("Coś", "Halloween" i "Christine").
Z charakteru antologii (przynajmniej w obrębie sezonu) zrezygnowali za to twórcy American Horror Story. Nominowana do nagrody Emmy produkcja FX to jak do tej pory najdoskonalszy przykład serialu grozy. Czy to w świeżo zakupionej rezydencji rodziny Harmonów, czy w starym szpitalu dla obłąkanych, zawsze jest iście przerażająco. Utrzymany w nieco kampowym stylu serial czerpie głębokimi garściami z postmodernizmu i w jednej historii umieszcza duchy, demony, potwory, a nawet obcych. Podobnie jak przed dwoma dekadami Twin Peaks, American Horror Story nieustannie każe pytać nie tylko "co się stanie za chwilę?!", ale też "co, do cholery, stało się przed chwilą?!".
Należy mieć nadzieję, że twórca serialu, Ryan Murphy, pewnego dnia nie pomyli scenariuszy ze swoją drugą produkcją – Glee. Dostalibyśmy co prawda wyjątkowo zabawny i rozśpiewany odcinek American Horror Story, ale strach pomyśleć, co by mogło się stać w ciągu 40 minut z dzieciakami z McKinley High.
Horror dziś coraz śmielej poczyna sobie w telewizji, choć wciąż pozostaje gatunkiem niszowym. Skierowany do dość ograniczonego grona odbiorców prawdopodobnie nigdy nie będzie na językach wszystkich, tak jak to było chociażby z Doktorem House'em i Zagubionymi. Jego fenomen przetrwa jeszcze długie lata – dobrego filmu grozy przecież nigdy się nie zapomina. Nawet gdyby się tego chciało.
Kalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1972, kończy 52 lat
ur. 1963, kończy 61 lat
ur. 1969, kończy 55 lat
ur. 1969, kończy 55 lat