„Game of Thrones”: sezon 1, odcinek 2 – recenzja gry
Data premiery w Polsce: 4 lutego 20152. odcinek "Game of Thrones", zatytułowany "The Lost Lords", zaczyna się słabo, gorzej już być nie mogło. Ale przez te 90 minut jego trwania gra potrafi się wybronić. Oceniamy!
2. odcinek "Game of Thrones", zatytułowany "The Lost Lords", zaczyna się słabo, gorzej już być nie mogło. Ale przez te 90 minut jego trwania gra potrafi się wybronić. Oceniamy!
"Game of Thrones: The Lost Lords" skupia się na przedstawieniu sylwetki Ashera Forrestera, zadufanego w sobie bufona, ale też zabijaki, który ma się udać na pomoc swojemu oblężonemu rodowi. Ashera poznajemy w miejscu, w którym spodziewalibyśmy się poznać takiego typa – w karczmie, z popitką i kobietą o imieniu Beskha u boku. Ale nie jest tak, jak Wam się wydaje. Niewiasta to nie jego nałożnica (chociaż kto wie...), a towarzyszka broni, z którą udaje się po odbiór należnego im znaleźnego. Ashera da się lubić za jego styl bycia, bo chociaż rodzina się go wyrzekła, to nadal czuje się mocno związany z nimi emocjonalnie i postanawia wrócić do Ironrath. Szybko przekonujemy się, że droga ta nie będzie wiodła przez pola i łąki, a trup będzie się po niej ścielić… i to gęsto. Co oczywiście ma związek z wcześniejszymi działaniami Ashera Forrestera, które poznacie sami już na początku odcinka "The Lost Lords".
Asher to tylko jeden z bohaterów, w których przychodzi nam się wcielić. Pozostały zestaw postaci, naturalnie poza zamordowanym przez Ramseya Boltona Ethanem Forresterem, również jest grywalny.
[video-browser playlist="652142" suggest=""]
"The Lost Lords" poprowadzone jest dość chaotycznie, przez co gracz skazywany jest na ciągłe przeskoki w czasie i przestrzeni. Przygodę z 2. odcinkiem gry zaczynamy w mieście Yunkai, które doskonale znane jest fanom twórczości George'a R.R. Martina. Długo tam nie zabawimy, bo akcja przenosi nas na Mur, gdzie wcielamy się w Gareda Tuttle'a, który na polecenie rodziny dołącza do Wron. Naturalnie nie mogło zabraknąć kluczowych dla fabuły gry miejsc, a mianowicie samego Ironrath oraz Królewskiej Przystani. Jak na niecałe 2 godziny czasu trwania odcinka zwiedzamy niezwykle wiele lokacji, ale tak naprawdę nie zwiedzając niczego. Bo ile interesujących informacji można poznać w niecałe 20 minut na jedną miejscówkę?
W "The Lost Lords" widać spadek formy po "Iron from Ice". Podobnie było w przypadku kolejnych odcinków "The Wolf Among Us" oraz "The Walking Dead". Być może jest to wynikiem nadmiaru pracy związanej z innymi projektami (oprócz "Game of Thrones" Telltale Games pracuje również nad kolejnymi odcinkami "Tales from the Borderlands", grą "Minecraft: Story Mode", a także zupełnie nowym własnym projektem). Takie obłożenie obowiązkami musi odbić się negatywnie na jakiejś produkcji - i na razie obrywa się 2. odcinkowi "Game of Thrones". Mam jednak nadzieję, że to chwilowa zadyszka i gra wróci na właściwe tory, które zostały wytyczone przez książki oraz serial HBO.
Jeżeli chodzi o mechanikę rozgrywki, grafikę oraz udźwiękowienie, to wszystko pozostaje na takim samym, wysokim poziomie, jak to miało miejsce przed kilkoma tygodniami. W recenzowanej wersji tytułu (na konsolę PlayStation 4) w jedynym momencie gra stanęła całkowicie - jedynym rozwiązaniem było wyłączenie i ponowne włączenie sprzętu. W innym natomiast wystąpił problem z odpowiednią synchronizacją obrazu z dźwiękiem. To jedyne problemy techniczne, z którymi się spotkałem, ogrywając 2. odcinek "Game of Thrones".
[video-browser playlist="659015" suggest=""]
Wielotygodniowe oczekiwanie na "The Lost Lords" nie skończyło się zachwytem. Niestety otrzymaliśmy tylko strzępek tego, co było wyśmienite w odcinku premierowym. Żałować można, że przez tyle tygodni Telltale Games nie pokusiło się o coś na miarę oczekiwań fanów "Game of Thrones". Fakt, trupów, krwi i bluźnierczego języka nadal nie brakuje, co jest wierne pierwowzorowi, ale nie ma tutaj tego animuszu z "Iron from Ice". Fabuła w tym odcinku rozwija się w ślimaczym tempie, więc może jest to tylko cisza przed burzą. Może w najbliższym odcinku, na który pewnie poczekamy przynajmniej 2 miesiące, wydarzy się coś przełomowego, co sprawi, że zatrzymamy się na chwilę i powiemy "Wow!". Chciałbym mieć rację, ale coś mi się wydaje, że począwszy od "The Lost Lords" gra będzie trzymała ten sam, zaledwie dobry, a nie rewelacyjny poziom.
PLUSY:
+ nowe oryginalne postacie z ikrą, których nie znajdziecie w twórczości Martina,
+ sekwencje bitewne wymagają większego skupienia i nie wybaczają błędów,
+ fabularne twisty, których nawet Martin by się nie powstydził.
MINUSY:
- na siłę wciśnięta sekwencja treningowa w Nocnej Straży,
- spadek formy w porównaniu do odcinka premierowego,
- zbyt wielkie nagromadzenie wszystkiego w tak krótkim odcinku,
- nierówna oprawa graficzna i sporadyczne problemy natury technicznej.
Poznaj recenzenta
Michał CzubakDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat