„The Bastard Executioner”: sezon 1, odcinek 1 i 2 – recenzja
"The Bastard Executioner" to serial kostiumowy z gatunku historical fiction, którego twórcą i scenarzystą jest Kurt Sutter - ten sam filmowiec, który wymyślił i prowadził "Synów Anarchii".
"The Bastard Executioner" to serial kostiumowy z gatunku historical fiction, którego twórcą i scenarzystą jest Kurt Sutter - ten sam filmowiec, który wymyślił i prowadził "Synów Anarchii".
Pilot serialu "The Bastard Executioner" pokazuje dość wyraźnie, że pozytywny szum związany z "Sons of Anarchy" stworzył pewną otoczkę wybitności wokół Kurta Suttera. Ten jednak w niedawnym filmie "Southpaw" i w pierwszych odcinkach "The Bastard Executioner" (jest także ich scenarzystą) pokazuje, że jest zaledwie poprawnym rzemieślnikiem, a jego teksty są oparte na wtórności, sztampie i rażą pod wieloma względami.
Fabuła "The Bastard Executioner" jest pokazem właśnie tej banalnej wtórności, bo cała premiera serialu przypomina schemat z filmu "Braveheart" z małymi zmianami i udziwnieniami. Przez to też szybko w tej historii pojawia się przewidywalność, a kolejne schematyczne zachowania bohaterów - także tych złych - sprawiają, że trudno reagować na to czymś więcej niż obojętnością. Dochodzi też problem samych postaci - nikt tutaj nie jest ciekawy, wyrazisty i przekonujący. Żaden bohater - nawet ten centralny - nie wzbudza na razie sympatii, a to jest problematyczne, bo po cóż oglądać serial dalej, skoro postacie są mi obojętne? Najgorzej jednak jest w związku z uzdrowicielką (Katey Sagal), której dialogi mogą jedynie wywołać salwy śmiechu - totalnie ograny schemat z kina gatunkowego. Zanim cokolwiek powie, większość widzów przewidzi każde słowo.
[video-browser playlist="727807" suggest=""]
Wiemy, że Kurt Sutter ma dość swobodne podejście do przemocy, a niestety "The Bastard Executioner" pokazuje, że jej wysoki poziom nie przekłada się na jakość. Wykorzystanie brutalności w pilotowych odcinkach jest kiczowate, niesmaczne i często kompletnie nieuzasadnione fabularnie. Tak jakby twórcy stwierdzili, że trzeba szokować (brutalne zabijanie kobiet i dzieci), a przy tym niejednokrotnie przekraczają granicę. Przegięciem jest pokazywanie wbijania miecza w brzuch ciężarnej kobiety. Wygląda to obrzydliwie, tanio i jak z kina klasy Z . W wielu momentach nieuzasadniona przemoc prezentuje się bardzo słabo pod względem technicznym, obniżając jakość opowieści. Wybitni twórcy wiedzą, kiedy użyć brutalnych scen i jak je pokazać, by osiągnąć odpowiedni efekt. Tutaj ani one nie działają, ani nie wzbudzają pozytywnych emocji.
Czytaj również: Przeciętna widownia premiery „The Bastard Executioner”
Najgorsze w tym wszystkim jest to, że pilot "The Bastard Executioner" nie zapowiada dobrze historii na cały sezon. Trudno tak naprawdę powiedzieć, czy Sutter nadal będzie trzymać się schematu z "Walecznego serca", czy skieruje opowieść na inne tory. Problem w tym, że na razie serial sprawia wrażenie bezmyślnej sieczki opartej na wtórnej fabule - i to nie w pozytywnym sensie jak "Spartacus: Blood and Sand".
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat