10 aktorów i aktorek, których zmarnował Marvel
Jeśli jest jedna rzecz, którą Marvel Studios wykonuje szczególnie dobrze, to są to castingi i obsadowe wybory. Wypromowano nowe gwiazdy i przywrócono blask tym, którzy wydawali się straceni. Przyciągnięto uznane w Hollywood nazwiska i zgromadzono rzeszę utalentowanej młodzieży. Tym razem przedstawiamy jednak 10 aktorów i aktorek, których potencjał nie został przez Marvela rozpoznany i odpowiednio wykorzystany.
Jeśli jest jedna rzecz, którą Marvel Studios wykonuje szczególnie dobrze, to są to castingi i obsadowe wybory. Wypromowano nowe gwiazdy i przywrócono blask tym, którzy wydawali się straceni. Przyciągnięto uznane w Hollywood nazwiska i zgromadzono rzeszę utalentowanej młodzieży. Tym razem przedstawiamy jednak 10 aktorów i aktorek, których potencjał nie został przez Marvela rozpoznany i odpowiednio wykorzystany.
Z informacji porządkowych zaznaczyć wypada, iż tekst ten skupia się – z jednym wyjątkiem – wyłącznie na filmowych aktorach Kinowego Uniwersum Marvela. Pod tym kątem temat wydał się ciekawy, ponieważ jedną z cech spójnego świata jest wykluczenie odtwarzanie kilku ról przez jedną osobę. Takowe wątpliwości przed angażem i zamknięciem sobie opcji na bliższą i dalszą przyszłość wyrażali zresztą sami aktorzy. Adriene Palicki poważnie wahała się czy przyjąć rolę w serialu Marvel's Agents of S.H.I.E.L.D. i choć ta długo wydawała się trafiona, a odgrywana przez nią Bobbie Morse dostać miała nawet telewizyjny spin-off, to splotem fabularnych i ekonomicznych decyzji postać trafiła w ekranowy niebyt. A razem z nią aktorka. Z kolei Giancarlo Esposito (znany szerszej publiczności jako Gustavo Fring z Breaking Bad) stanął niedawno przed podobnym dylematem i w nadziei na ofertę filmowego angażu w przyszłości, odrzucił propozycję zagrania w serialu.
Od owej reguły unikalności aktor/bohater znalazły się wyjątki, ale wartych wymienienia jest tylko kilka z nich. Najważniejszy, bo oficjalnie wyjaśniony jest przypadek Kennetha Choi. W Captain America: The First Avenger zagrał on Jima Moritę, członka Howling Commandos. Pod tym samym nazwiskiem, ale już jako potomek pierwotnej postaci powróci w Spider-Man: Homecoming, gdzie zagra dyrektora szkoły Petera Parkera. Wymienić można także Envera Gjokaja, który zagrał bezimiennego młodego policjanta w The Avengers, gdzie przez moment był nawet dobrze widoczny na ekranie. Trzy lata później został detektywem Danielem Sousą w Marvel's Agent Carter. Wedle własnej inwencji możemy dopowiedzieć, że to z kolei był przodek odgrywanej wcześniej postaci - w końcu pozostał w szeregach stróżów prawa. Wytłumaczenia nie ma zaś sytuacja Alfrie Woodard, która w Captain America: Civil War zagrała drobną, ale istotną rolę Miriam - matki zmarłego chłopaka, która stanowi bodziec wewnętrznej zmiany Tony’ego Starka. W tym samym czasie otrzymała również angaż w serialu Luke Cage i niedawno mogliśmy ją tam oglądać w skórze prominentnej tym razem postaci o nazwisku Mariah Dillard. Załóżmy jednak, że to generalnie nieistotne przypadki i do sytuacji takich dochodzić będzie sporadycznie.
Do worka zmarnowanych aktorów łatwo byłoby wrzucić większość z tych, którzy odgrywali filmowych złoczyńców. Sprawa nie jest tu jednak taka oczywista, bo w rachunku strat bardziej kole sam sposób rozpisania tych postaci. Bez charyzmy i osobowości takich hollywoodzkich tuz jak np. Jeff Bridges, Hugo Weaving, Mickey Rourke, czy ostatnio Mads Mikkelsen, czarne charaktery byłyby całkiem blade i niewyraźne. Podobnie sprawa ma się z angażowaniem wielkich nazwisk do mniej lub bardziej ograniczonych ról drugoplanowych. Tommy Lee Jones, Robert Redford, Glenn Close, Benicio Del Toro, Michael Douglas i reszta gwiazd ich pokroju wywiązała się ze swojego zadania z nawiązką, chociażby dlatego, że dali się zapamiętać. Kogo więc Marvel po prostu zmarnował, nie do końca wykorzystał lub źle oszacował ekranowy potencjał?
10. Joe Manganiello
Zaczynamy od zapowiadanego rodzynka w zestawieniu. Kilka tygodni temu ogłoszono oficjalnie, że Joe Manganiello wcieli się w Deathstroke’a w kolejnej odsłonie filmowych przygód Batmana. Informacja ta przywołała wspomnienia o tym, że potężnie zbudowany aktor swego czasu był już związany ze światem superbohaterów. Nie wszyscy pamiętają bowiem, że jego pierwszym znaczącym kinowym angażem była postać Flasha Thompsona w filmie Spider-Man. Wyglądał wówczas jak pół dzisiejszego Joe Manganiello, rola okazała się równie skromna, a choć bohater powrócił na chwilę w Spider-Man 3, to łatwo umknął uwadze szerszej publiczności. Z perspektywy czasu można więc wzdychać, że wystarczyłaby zaledwie jedna decyzja fabularna, aby to on stał się nosicielem Venoma. Nie mam żadnych wątpliwości, że zaprezentowałby się lepiej niż Topher Grace (Topher Grace!?), a kto wie, może skorzystałaby na tym również fabuła, która zamiast wprowadzenia postaci Eddiego Brocka, w pełni zakręciłaby się wokół przeszłości Petera Parkera.
9. Claudia Kim
Claudia Kim to 31 letnia, koreańska aktorka, która w Kinowym Uniwersum Marvela pojawiła się w Avengers: Age of Ultron jako doktor Helen Cho. To ta, która odpowiadała za przełomową technologię regeneracji tkanki i podpytywała zalotnie czy na imprezie Mścicieli pojawi się Thor. I chyba tyle. Jeśli jednak oglądacie serial Marco Polo to wiecie, że Kim potrafi pokazać znacznie więcej. Jej Khutulun to postać niezwykle silna, samodzielna i zadziorna, a jednocześnie wciąż atrakcyjna i rozsądna. Dużo ciekawiej wypadłaby więc jako wojowniczka w świecie Marvela, np. w niedawnym Doctor Strange lub nowym serialu Netfliksa – nadchodzącym wielkimi krokami Iron Fist. Z racji na urodę mogłaby także zagrać przedstawicielkę jednej z kosmicznych ras w Guardians of the Galaxy Vol. 2. lub Thor: Ragnarok.
8. Richard Armitage
Tego pana zapewne kojarzycie przede wszystkim z ról Thorina Dębowej Tarczy z trylogii Hobbit, lub Francisa Dolarhyde’a z serialowego Hannibala. A czy mówi wam coś nazwisko Heinz Kruger? To właśnie pod takim aliasem Armitage wystąpił na chwilę w Captain America: The First Avenger. Był złoczyńcą, który przerwał proces eksperymentalnej przemiany Steve’a Rogersa, a chwilę potem uciekał przed nim i nie pozwolił pojmać się żywcem. Raptem kilka-kilkanaście ekranowych minut. Aktor opowiadał niedawno w wywiadach, że miał nawet przygotowaną biografię tej postaci. Ponoć był utalentowanym śpiewakiem operowym, ale jego usta wypełniły nie piękne melodie, a zabójczy cyjanek. Richard Armitage obdarzony jest wyraźną ekranową charyzmą i głębokim głosem, ale nie ma nazwiska na tyle rozpoznawalnego, żeby zawojować świat kina. Świetnie sprawdziłby się jednak na małym ekranie - najlepiej jako całosezonowy czarny charakter w Marvel's Agents of S.H.I.E.L.D., albo być może nawet Moon Knight w wymarzonej produkcji Netflixa.
7. Natalie Dormer
Natalie Dormer czyli Margaery Tyrell, obok Daenerys, Melisandre i Shireen Baratheon, najgorętsza bohaterka Game of Thrones. Atrakcyjna i tajemnicza. Chłodna, a jednocześnie rozgrzewająca do zieloności. Znaczy się czerwoności. Można nie być fanem urody Angielki, albo aktorskiej maniery i cedzenia słów, ale trzeba jej przyznać, że swoje postacie portretuje przekonująco. Jeśli nie oglądacie flagowej produkcji HBO, to Natalie Dormer mogliście poznać np. w finałowych odsłonach serii Igrzyska śmierci, gdzie wcieliła się w Cressidę, rezolutną operatorkę transmisji prowadzonej z areny walk. Tam również pokazała kobiecą siłę, dzięki której długo znajdowała się wśród czołowych kandydatek fanów do zagrania Carol Danvers (tytułowej Captain Marvel). Oby jej cameo w Captain America: The First Avenger, gdzie zagrała szeregową Lorraine (niedwuznacznie wdzięczyła się do Steve’a Rogersa i nawet udało jej się z nim pomiziać) nie zamknęło jej drogi do innych ról w Marvelu. Byłaby z niej niezgorsza Moonstone, a więc przeciwniczka wspomnianej Kapitan Marvel.
6. Bobby Cannavale
Tak jak lubię Ant-Man, tak wciąż nie mogę odżałować, że Darrena Crossa, czołowego złoczyńcy filmu, nie zagrał właśnie Bobby Cannavale. A był w obsadzie. Zamiast tego wcielił się w Paxtona, prawego i prostolinijnego partnera eks-żony Scotta Langa. Amerykanin o kubańsko-włoskich korzeniach to najczęściej bohater drugiego planu, a kiedy już trafiła mu się ostatnio czołowa rola w serialu Vinyl, to ten szybko został skasowany. Wcześniej zabłysnął jednak w innej produkcji HBO – Boardwalk Empire - w której to brawurowo sportretował gangstera o dźwięcznym nazwisku Gyp Rosetti. Dla tych oczu była to rola wyjątkowa, a aktor miażdżył w każdej scenie w jakiej się pojawiał. Jego intensywność i ekspresyjność najłatwiej porównać jest do zaangażowania wkładanego przez Jona Bernthala. Idąc tym tropem Cannavale mógłby także odegrać któregoś z serialowych przeciwników Punishera. To by dopiero było starcie.
- 1 (current)
- 2
Źródło: zdjęcie główne: Marvel
Dzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat