fot. materiały prasowe
Kilka dni temu pojawiły się doniesienia o tym, iż Joaquin Phoenix zrezygnował z udziału w filmie Todda Haynesa. Sprawa była o tyle zatrważająca i nadal niejasna, że doniesienia w tej kwestii są sprzeczne. Jedni sądzą, że aktor odszedł z powodu zbyt obrazowych scen seksu w gejowskim romansie, a inni sugerują, że to właśnie on stał za zasugerowaniem pokazania aktów w odważny i rewolucyjny sposób. Niezależnie od nadal nieznanych motywów stojących za decyzją aktora, fakt jest taki, że obsada i ekipa produkcyjna pozostała bez pracy, ponieważ film nie może powstać bez Joaquina Phoenixa. To dla niego została napisana ta rola i nie można ot tak go zastąpić innym aktorem.
Czy Joaquina Phoenixa czeka kara?
Decyzja aktora może nieść ze sobą przykre i kosztowne konsekwencje. Według źródeł The Hollywood Reporter, producenci z Hollywood nie patrzą przychylnie na działania Phoenixa.
Pojawiły się również sugestie wskazujące na to, że Joaquin Phoenix zwykle podchodzi bardzo niepewnie i ostrożnie do udziału w kolejnych produkcjach. To nie pierwszy raz, gdy targają nim wątpliwości. Podobnie było w przypadku Napoleona Ridleya Scotta, gdzie zapowiedział, że odejdzie z projektu jeśli Paul Thomas Anderson nie przepisze scenariusza. Aktor kilkukrotnie mówił o tym, że jest "sparaliżowany" podczas przyjmowania roli, bo "boi się, że nie znajdzie odpowiedniego miejsca do wyrażenia swoich pomysłów."
Nad aktorem wiszą ciemne chmury. Bardzo możliwe jest, że będzie musiał zapłacić twórcy i ekipie produkcyjnej odszkodowanie lub zgodzić się na inny kompromis. Nie byłby to pierwszy taki przypadek w historii kina. Kim Basinger w 1993 roku odeszła od projektu Boxing Helena i po sprawie w sądzie zapłaciła niemal 4 miliony dolarów. W podobnej sytuacji był też Bruce Willis, który w połowie kręcenia Broadway Brawler dla Disneya zrezygnował z projektu. W ramach ugody musiał wziąć udział w trzech innych produkcjach tego studia poniżej swojej stawki.
Przewiduje się, że cała sytuacja nie ugodzi szczególnie kariery Joaquina Phoenixa. Jeden z informatorów The Hollywood Reporter, który jest blisko sprawy, sugeruje że aktor zgodzi się na pokrycie strat poniesionych z powodu jego odejścia. Taka kwota mogłaby się zamknąć w siedmiocyfrowej liczbie.
Źródło: thehollywoodreporter.com