Najgorsze filmy według Jędrzeja Skrzypczyka
Przed tygodniem Kamil rozpoczął nowy cykl, w którym przedstawiamy Wam najgorsze według nas filmy. Tym razem czas na moją dziesiątkę - od Marvela po Kevina Smitha.
Przed tygodniem Kamil rozpoczął nowy cykl, w którym przedstawiamy Wam najgorsze według nas filmy. Tym razem czas na moją dziesiątkę - od Marvela po Kevina Smitha.
Mulholland Dr. (2001)
Nigdy nie byłem i raczej nie będę fanem Davida Lyncha. Zgłębianie jego filmografii zacząłem od Mulholland Drive i skutecznie mnie to do niej zniechęciło. Stylistyka reżysera Blue Velvet zupełnie mi nie odpowiada, zaś oniryczna, surrealistyczna otoczka ma najwyraźniej tylko przyćmić fabularną miazgę. Być może jest to właśnie ten styl, to kino lynchowskie, którym wszyscy się tak zachwycają. Być może. To jednak nie jest moje kino. Przetrwałem te dwie i pół godziny jedynie dla piersi Naomi Watts i muzyki.
Lo Imposible (2012)
Zastanawiam się, co było trudniejsze – przetrwanie kataklizmu przez bohaterów czy obejrzenie do końca tego filmu. Głośno reklamowane, z dwiema gwiazdami wielkiego ekranu, Niemożliwe jest ogromną męczarnią – to dwie godziny bezczelnego patosu, krzyków Ewana McGregora i wyświechtanych dialogów, które wielką tragedię zamieniają w najgorszego sortu (melo)dramat. Aż dziwi tak dobre przyjęcie tego filmu i deszcz nagród, które on otrzymał. Przed reżyserem Juanem Antonio Bayoną kolejny projekt, A Monster Calls, który zapowiada się znacznie lepiej.
Antichrist (2009)
Film, który zmasakrował mnie podczas kinowego seansu. Do tej pory nie jestem pewien, czy to jeden z najlepszych czy najgorszych filmów, jakie widziałem. Jedno jest pewne – nie da się przejść obok niego obojętnie. O ile pierwsza sekwencja filmu von Triera jest piękna i poruszająca (choć wzbudziła kontrowersje), to cała reszta stylem przypomina raczej marnej jakości horror, a motywacje bohaterów są tak samo irracjonalne jak gadający lis pojawiający się w Antychryście. Film zawiera ponadto nie jedną, ale dwie najbardziej obrzydliwe sceny, jakie widziałem w kinie, co można uznać za wybitne osiągnięcie. Z pewnością takie było zamierzenie genialnego duńskiego reżysera – przeprawić się wraz z widzem przez najmroczniejsze zakamarki naszej psychiki. I z pewnością mu się to udało. Nie jestem jednak pewien, czy chciałem być w tych miejscach.
Cape Fear (1991)
Najgorszy film Martina Scorsese, jaki widziałem. Nudny, fatalnie zagrany, w którym nieudolnie prowadzone napięcie zamiast powodować zagryzanie paznokci, wzbudza histeryczny śmiech. Robert De Niro gra w sposób karykaturalny, a styl filmu i ścieżka dźwiękowa to najgorsze, co mogły zaproponować lata 90. To był na szczęście wypadek przy pracy, bowiem czego w późniejszych latach nie dotknął się Scorsese, to zamieniał w złoto.
Dogma (1999)
Jeden z najfajniejszych pozaekranowych duetów kina – Matt Damon i Ben Affleck – w nieśmiesznej, zabójczo nudnej komedii. Prawdopodobnie nigdy nie zrozumiem fenomenu filmu Kevina Smitha, choć moje intencje były naprawdę szczere. Po tym filmie nie miałem zamiaru oglądać niczego, w czym pojawiają się Jay i Cichy Bob, nie miałem zamiaru oglądać nic Kevina Smitha. Niesmaczne, niedobre, z bezczelnym wykorzystaniem tak wspaniałych osób jak Alan Rickman, George Carlin, o duecie Affleck-Damon nie wspominając. Jedyną dobrą rzeczą z tego filmu jest figurka Jezusa, która idealnie działa jako mem, bo w filmie na pewno nie.
- 1
- 2 (current)
Źródło: zdjęcie główne: materiały prasowe
Dzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat