Najgorsze filmy w historii
Najgorsze filmy w historii to temat kontrowersyjny, ale wart uwagi. Postaraliśmy się wybrać je, opierając się na głosach całej redakcji.
Najgorsze filmy w historii to temat kontrowersyjny, ale wart uwagi. Postaraliśmy się wybrać je, opierając się na głosach całej redakcji.
Plan 9 from Outer Space (1959)
To od tego filmu wszystko się zaczęło. To znaczy wcześniej też powstawały złe filmy, ale ten był pierwszym, który intensywnością swej złej jakości urósł do miana dzieła kultowego. Jego reżyser, Ed Wood, był wielkim pasjonatem kina, a przy tym naprawdę bardzo słabym reżyserem. W efekcie ta opowieść pełna kosmitów, zombie, złych dialogów, żenujących efektów specjalnych i montażowych niedoróbek stała się wzorcem złego kina i już takim pozostanie na zawsze.
Striptease (1996)
W tym tekście i w wielu innych nie raz pisaliśmy, że wadą wielu ekranizacji literatury jest zbytnie oddalanie się od pierwowzoru. Ale czasem zdarzają się wyjątki - i to właśnie jeden z nich. Oto bardzo wierna adaptacja świetnej powieści, która w ogóle nie sprawdziła się na ekranie. Ot, okazało się, że proza Carla Hiaasena, historia samotnej matki, striptizerki, która podejmuje niebezpieczną grę w świecie polityków i gangsterów, nie przekłada się tak fajnie na ekran. Nie pomógł nawet często obnażany biust Demi Moore.
Gigli (2003)
Ale to było niedobre. Zaczęło się od romansu, takiego w prawdziwym świecie - Bena Afflecka i Jennifer Lopez. Nic dziwnego, że ktoś wpadł na pomysł, by zagrali razem w filmie. Dziwne, że wybrali tak zły film. Niby miało być trochę akcji, trochę humoru, trochę sensacji, a wyszła jedna wielka żenada. W efekcie Hollywood nie tylko nie zarobił na tym romansie, ale doprowadził wręcz do jego końca. Para nie przetrwała komentarzy po tym filmie. Bennifer przeszło do historii.
Catwoman (2004)
Wróćmy jeszcze do komiksowych ekranizacji. Po sukcesie kreacji Michelle Pfeiffer w Powrocie Batmana samodzielny film o Catwoman wydawał się oczywistością. Prace zaczęły się szybko i trwały... ponad dekadę. Ostatecznie świat dostał film, który nie ma nic wspólnego z komiksowym pierwowzorem, a przekombinowanej i miałkiej fabuły nie uratowała nawet Halle Berry w tytułowej roli. O, jakie to było złe...
The League of Extraordinary Gentlemen (2003)
Jeszcze jedna analogiczna produkcja. Świetny, wysmakowany, erudycyjny i równocześnie wartki oraz atrakcyjny komiks Alana Moore'a przerobiono na pokracznego filmowego potworka, w którym lekkość oryginalnego pomysłu zastąpiła żenująca łopatologia. Wspólne przygody bohaterów literackich sprzed stu lat w tej wersji nie miały żadnego sensu i zostały wyśmiane przez krytyków oraz widownię. Największym grzechem tej produkcji jest to, że zniechęcony jej porażką Sean Connery zdecydował się zakończyć swą aktorską karierę.
Alone in the Dark (2005)
Wzorcowy przykład kina Uwe Bolla (choć w zasadzie w tym miejscu można wymienić niemal każdy jego film). To niemiecki reżyser, który uparł się, że będzie przenosił na ekran gry komputerowe, i robi to z iście niemieckim wdziękiem oraz subtelnością. Niestety przez lata wciąż znajdował sponsorów i znanych aktorów, którzy pojawiali się w jego projektach. W efekcie udało mu się nieomal wszystkich przekonać, że ekranizacje gier komputerowych muszą być bardzo, bardzo złymi filmami.
Dzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat